Aneta Zając i Mikołaj Krawczyk rozstali się sześć lat temu, krótko po narodzinach wspólnych dwóch synów. Ponieważ dzieci przyszły na świat jako wcześniaki i wymagały długotrwałej rehabilitacji, Krawczyk, którego ta sytuacja chyba przerosła, coraz więcej czasu spędzał na planie Pierwszej miłości. W tych trudnych chwilach wsparcie okazała mu koleżanka z planu, Agnieszka Włodarczyk. Ostatecznie doszli do wniosku, że są "jednym ciałem astralnym" i postanowili zbudować związek na nieszczęściu porzuconej Anety.
Sąd uznał jednak, że nawet jeśli "cały wszechświat sprzyja miłości" Agnieszki i Mikołaja, o czym gorąco zapewniali w Vivie, to nie jest wystarczający powód, by Krawczyk migał się od finansowej odpowiedzialności za dzieci. Skończyło się zasądzeniem alimentów w kwocie 3 tysięcy złotych miesięcznie. Krawczyk płacił je w zależności od humoru, jednak odkąd rozstał się z Agnieszką Włodarczyk, pieniądze zaczęły wpływać na konto Anety prawie regularnie.
Niestety, kiedy już nabrała nadziei, że tak zostanie, Mikołaj znów postanowił zaoszczędzić na własnych dzieciach i w listopadzie przestał płacić alimenty.
Zając zgłosiła sprawę komornikowi, jednak ten nic nie wskórał, gdyż Mikołaj przezornie wyczyścił swoje konto i wszystkie pieniądze przelał Sylwiii Juszczak, swojej nowej żonie.
W tej sytuacji Aneta zdecydowała się iść do sądu. Termin pierwszej rozprawy został wyznaczony na maj. Tymczasem dług alimentacyjny Krawczyka urósł do 15 tysięcy.
Aneta nie odpuści. Zrobi wszystko, by zapewnić synom dostatnie życie - ujawnia znajomy aktorki w rozmowie z Faktem. Ma nadzieję, że Krawczyk w końcu zapłaci jej zaległą kwotę. Mikołaj chętnie zajmuje się synami, zabiera ich na wycieczki i kupuje nowe ubrania oraz prezenty. Uważa, że to wystarczy. Złożył w sądzie osobny wniosek o obniżenie alimentów.