Weronika Rosati trzy miesiące temu po raz pierwszy została mamą. Aktorka od dawna deklarowała w wywiadach gotowość do posiadania dziecka, ale ciągle trafiała na nieodpowiednich partnerów. Wreszcie, gdy spotkała starszego o 18 lat żonatego ojca czworga dzieci, Roberta Śmigielskiego, od razu zrozumiała, że jest to właściwy mężczyzna, by urodzić mu dziecko.
Weronika zdaje się spełniać w nowej roli i chętnie opowiada o macierzyństwie. W najnowszym odcinku programu Pytanie na śniadanie EXTRA opowiedziała szczerze o swoim porodzie i wychowywaniu małej Elizabeth. Weronika zdecydowała się rodzić za granicą, bo - jak tłumaczy - w Polsce media nie dałyby jej spokoju.
Ostatnie trzy miesiące spędziłam w Stanach Zjednoczonych. Było to uzależnione od mojego porodu i mojej córeczki, którą tam urodziłam ze względu na to, że chciałam mieć święty spokój w tym wyjątkowym momencie. Mogłam się nacieszyć dzieckiem, a nie stresować się, które niestety by mnie spotkały, gdybym urodziła tutaj - powiedziała.
34-latka opowiedziała też o tym, jak zmieniło ją macierzyństwo.
Wszyscy mówią, że jestem bardziej spokojna odkąd jestem mamą, ale ja nie uważam, żeby tak było. (...) Wydaje mi się, że stałam się bardziej kreatywna i zdyscyplinowana, bo nie zależy wszystko ode mnie. Nie mogę myśleć tylko o sobie i na przykład dłużej spać lub czegoś nie zrobić. Teraz są pewnego rodzaju obowiązki, które zresztą kocham i które narzucają mi rytm życia - podkreśliła aktorka.
Weronika ubolewa nad tym, że z powodu ciąży ominęło ją sporo ciekawych propozycji zawodowych, ale twierdzi, że była to przemyślana decyzja.
Bardzo mało pracowałam w ciąży i to był umyślny zabieg. (...) Bardzo dużo propozycji odrzuciłam. Tak jak na złość, jak tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to dostałam główną rolę w amerykańskim serialu, potem jeszcze rolę w filmie, który był kręcony w listopadzie na Dominikanie. Było mi trochę żal. Odrzuciłam też kilka polskich propozycji, jedną międzynarodową produkcję z topowym aktorem. Dużo rzeczy mnie ominęło, ale absolutnie było warto - opowiada Rosati. Teraz powoli wracam do pracy, ale bardzo powoli. Założyłam sobie, że zanim moja córka nie skończy trzech miesięcy nie wejdę na plan. I dosłownie w dzień, kiedy skończyła trzy miesiące, weszłam na plan.
Gwiazda po raz pierwszy wyjaśniła też, czym się inspirowała przy wyborze imienia dziewczynki. Okazuje się, że nazwała ją na cześć ikony kina.
Moją córkę nazwałam na cześć Elizabeth Taylor. (...) To nie jest Elżbieta, to nie jest Elisabeth - zaznacza Weronika. Po prostu miałam od zawsze takie marzenie, żeby jeśli będę miała córkę, to żeby nazwać ją imieniem mojej idolki, bo uważam, że to jest godne imię. Ale nie chciałabym, żeby córka poszła w ślady Elizabeth Taylor. Chciałabym, żeby miała taki zawód, który nie polega głównie na odrzuceniu, czekaniu i niepewności. A jeżeli chce być aktorką, niech będzie, najważniejsze żeby była szczęśliwa.
Myślicie, że córka Rosati zrobi kiedyś taką karierę jak Taylor?