Tegoroczny 26. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zakończył się rekordową kwotą, ponad 125 milionów złotych, zebranych na "wyrównanie szans w leczeniu noworodków". Do akcji, jak co roku przyłączyła się telewizja TVN, na antenie której emitowano relację z finału. W zbiórce pieniędzy pomagali wszyscy dziennikarze stacji - także ci z TVN24, którzy wystawili na licytację możliwość występu w programie Szkło Kontaktowe. Prowadzący wymyślili, że zwycięzca będzie mógł poprowadzić jeden z odcinków programu z wybranym przez siebie prowadzącym - Tomaszem Sianeckim, Wojciechem Zimińskim lub Grzegorzem Markowskim.
Licytację wygrała Małgorzata Daniszewska, która wpłaciła ponad 30 tysięcy tysięcy złotych za pojawienie się na antenie TVN24.
Problem w tym, że Daniszewska prywatnie jest żoną redaktora naczelnego tygodnika Nie Jerzego Urbana i zażyczyła sobie możliwości zareklamowania jego tygodnika w "Szkle". Władze stacji stanowczo nie zgodziły się na jej warunek, a pieniądze przelano z powrotem na konto Daniszewskiej. O sprawie poinformował w zeszły piątek Tomasz Sianecki.
Wszystkie pieniądze, które wpłacili zostały im zwrócone. Nie każdy potrafi się bawić, a my nie możemy oddawać naszych łamów po to, żeby ktoś reklamował swoje pismo - powiedział dziennikarz. Fantastyczny wynik, byliśmy z tego bardzo dumni. Do czasu, bo okazało się, że udział w programie wylicytowała pani Małgorzata Daniszewska, żona Jerzego Urbana - i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, każdy mógł brać udział w licytacji.
Jak ujawnia Sianecki, Urban jest wściekły na taki obrót sprawy.
Niestety, teraz pan Urban oskarża nas o różne niecne rzeczy. Natomiast sytuacja jest następująca i chcielibyśmy to jak najkrócej powiedzieć, żeby się nie rozwodzić: "Szkło kontaktowe" jest programem publicystycznym, mamy nadzieję z lekką nutką ironii, ale nie jest programem reklamowym, nie możemy służyć jako słup ogłoszeniowy, a do tego mieliśmy się sprowadzać - wyjaśnia prowadzący.
Jak podaje portal Wirtualne Media, Urban twierdzi, że jego żona była zwodzona przez Sianeckiego i Dominikę Sekielską. Mieli oni spotkać się z nią w siedzibie TVN i zaproponować wcześniejsze nagranie odcinka, a nie obecność w studiu na żywo, którą wylicytowała. Kiedy Daniszewska się nie zgodziła, mieli zapowiedzieć rozmowę z zarządem TVN. Ten wyraził zgodę na jej występ, ale po podpisaniu odpowiednich dokumentów. Znajdowały się w nich m.in., zapisy o "niepropagowaniu działań sprzecznych z prawem, z polską racją stanu oraz postaw i poglądów sprzecznych z moralnością i dobrem społecznym; powstrzymaniu się od wypowiedzi, które zawierają treści nawołujące do nienawiści lub są dyskryminujące ze względu na rasę, niepełnosprawność, płeć, wyznanie lub narodowość, obrażające uczucia religijne, popierające radykalne postawy społeczne lub głoszące takie poglądy; nie podejmowaniu działań lub nie używaniu słów (lub gestów) powszechnie uznawanych za obraźliwe; nie prowadzeniu jakiejkolwiek działalności kryptoreklamowej, komercyjnej, promocyjnej".
W razie, gdyby żona Urbana nie zastosowała się do zakazów, program miałby zostać przerwany. Ostatecznie do nagrania w ogóle nie doszło, a widzowie są rozczarowani, że Daniszewska zabrała komuś z nich możliwość wystąpienia w programie.
Dziwicie się reakcji zarządu TVN i prowadzących?