O Julii Oleś cała Polska usłyszała przy okazji jej operacji biustu. Do tej pory nie wiadomo co kierowało młodą kochanką Kamila Durczoka, która postanowiła podzielić się widokiem swoich nowych sztucznych piersi. Przerażona konsekwencjami ostatecznie usunęła zdjęcie z Instastory, ale jak wiadomo w internecie nic nie ginie…
Wygląda na to, że tamta historia niewiele ją nauczyła. Oleś, która na co dzień jest... dyrektorem programowym w firmie należącej do Durczoka, podzieliła się właśnie ze swoimi "fanami" kolejną przejmująca historią z zawodowego życia.
Jestem bardzo zażenowana i muszę się z wami podzielić moim przypałem dnia albo i miesiąca. No, więc przypał jest podwójny. Zrobiliśmy z obecnym tu Mateuszem materiał dla klienta. Ja pisałam tekst, Mateusz zrobił zdjęcia. I wysłałam to wszystko do klienta. Tę całą paczkę… Te zdjęcia z tekstem. W zeszłym tygodniu… I dziś się zorientowałam, że nie załączył się tekst. Więc wysłałam szybko rano ten tekst, wysłałam maila z przeprosinami - stopniowała napięcie Julia.
I teraz klient mówi, że bardzo ładne te zdjęcia, ale mało trochę… Ja se myślę, kurde 30 zdjęć załączyłam to mało? No dobra… Znajdziemy więcej. A tu się okazało, że ja załączyłam zły plik. Nie ten, w którym jest 30 zdjęć obiektu dla klienta. Klient dostał 5 moich portretów, które wysłałam do siebie samej na użytek prywatny - rozpaczała.
Julia powinna się cieszyć, że przypadkowo nie załączyła zdjęć swoich sztucznych piersi. Myślicie, że Kamil jest zadowolony efektów z jej pracy?