Minione wakacje były prawdopodobnie ostatnim sezonem, w którym Doda grała tak dużo koncertów. Do przewidzenia jest, że zainteresowanie jej osobą będzie spadać, więc robi wszystko, by wycisnąć każdą złotówkę. Występuje nawet w tych miastach, których (na razie) na nią nie stać. Jeżeli proponowana kwota jest dla niej za niska, zaczynają się negocjacje...
To już naprawdę początek końca. Oficjalny. Bo czy ktoś u szczytu kariery zgodziłby się za koncert taniej niż za połowę stawki, pod warunkiem, że zagra go z playbacku?
Nasza informatorka opowiada o koncercie, który odbył się ostatnio w Żaganiu:
Po pierwsze, miasta nie było stać na Rabczewską. Dysponowano tylko kwotą 15 tysięcy złotych, którą ona wyśmiała i stwierdziła, że za takie pieniądze może jedynie zaśpiewać z playbacku [obecnie stawka Dody to 35 tysięcy]. I organizatorzy na to poszli! Po drugie, Dorota miała się pojawić na scenie o godzinie 20:00. Oświadczyła jednak, że jest za zimno, i póki nie zostanie ogrzana, ona nie wyjdzie. Wystawiono więc jakieś grzejniki i dmuchawy i przez godzinę próbowano podwyższyć temperaturę w miejscu występu. Przez cały ten czas ludzie czekali na nią w deszczu i marźli. Nie podobał się jej też proponowany nocleg, żaden hotel w Żaganiu nie był dla niej odpowiedni. Władze miasta musiały ją więc umieścić aż w Nowej Soli.
Władze zapłaciły więc 15 tysięcy złotych za puszczenie płyty z głośników i możliwość popatrzenia na najpewniej nabzdyczoną i niezadowoloną ze wszystkiego Dorotę. Nie mogli liczyć nawet na widok jej gołego tyłka, bo było za zimno. Co za strata pieniędzy!