Sylwia Gruchała to twarda laska. Chwali się, że bardzo ciężko z nią wytrzymać. Obecnie jest związana z facetem, z którym ani nie musi się na codzień widywać, ani nie ma z nim wspólnego języka. Dosłownie. Gość jest Włochem, nie zna słowa po polsku, a ona po włosku. Porozumiewają się po angielsku. Bariery komunikacyjne i przestrzenne ułatwiają im pielęgnować związek.
W wywiadzie do Gali Sylwia wyznaje jednak, że jej były chłopak nie miał z nią szczęścia. Zdominowała go i zostawaiła. Mimo że rozpaczał, nie wróciła:
Długo szukałam mężczyzny, którego nie mogę zdominować. Z natury jestem osobą władczą - chwali się. W poprzednim związku zawsze musiało być tak, jak ja chcę, nie potrafiłam ustępować nawet w drobiazgach. To ma katastrofalne konsekwencje. Mój były partner zaczął żyć moim życiem. Cały swój czas, całą swoją energię i uwagę skupił na mnie. Nie kontrolowałam swojej dominacji.
Dlatego w końcu się nim znudziła. Nie pomogły płacze i żale:
Uczucie się wypaliło, miłości już nie było. Wolałabym, żeby ta druga osoba powiedziała mi: "Żegnaj, mam cię dość". Psychicznie byłoby mi łatwiej się rozstać. Trudno patrzeć na kogoś, kogo kochałaś i kto cierpi z twojego powodu.
Sylwia szybko się jednak reflektuje i zapewnia, że nie warto być z nikim z litości:
Patrząc na znajome pary, widziałam, że ludzie często zostają razem na siłę, z litości, bo boja się samotności, zaczynania wszystkiego od nowa. Też się bałam, ale w końcu zdecydowałam się na rozstanie i nie żałuję. Jestem z siebie dumna.
Gruchała chyba szykuje się do drugiej kariery po zakończeniu tej sportowej. Niepotrzebnie wylewna, co budzi podejrzenia, że chce przejść do pracy w którejś ze stacji TV i zarabiać gadając.