Cezary Pazura, niegdyś ceniony aktor komediowy, dziś kojarzony jest głównie z naciąganiem emerytów na drogie garnki i "ambitną" żoną, poznaną w PKP. W ostatnich latach jego kariera zawodowa przeżyła znaczne załamanie i nie pomagało nawet paradowanie w stroju kurczaka na cmentarzu. Czarek zdał sobie sprawę, że jeśli chce się utrzymać na rynku, musi pokazywać się w mediach nawet jeśli te niezbyt go chcą. Idealnym miejscem okazał się Internet, który jak wiadomo - przyjmie wszystko.
W lipcu 2015 roku Pazura otworzył swój kanał na YouTube, gdzie jako "Wujek Czarek" publikuje wspomnienia, opowiada o kulisach filmów, w których grał oraz zdradza tajniki pracy aktora. Czasem zaprasza też do siebie młodszych YouTuberów, dzięki czemu może liczyć na subskrypcje od młodszej widowni. W swoich filmikach próbuje także wypromować swoją żonę Edytę, zapraszając ją np. do formuły Q&A (pytania i odpowiedzi).
Jak się okazuje, Pazura sam nie wpadł na pomysł założenia kanału, lecz pomógł mu w tym Maciek Czerwiński z sieci Gamellon, która właśnie została partnerem strategicznym LifeTube'a.
Całe życie przygotowywałem się do jednej rzeczy - że kiedyś kończy się moja kariera. Dowiedziałem się, że po YouTube fruwało pełno moich wystąpień kabaretowych. Miały po kilka, kilkanaście milionów wyświetleń. Później spotkałem Maćka Czerwińskiego z Gamellona i okazało się, że w jakimś sensie znamy się od zawsze, bo ja znam jego rodziców. Powiedział mi, że "trzeba zrobić porządek z pana wykonami, bo ktoś zarabia na nich pieniądze, a to pan ma prawa do tych nagrań. I my panie Czarku stworzymy panu kanał, tam będą te wykony, jeśli ktoś będzie je oglądał, to jakieś pieniądze pan za to dostanie". Później rozmawialiśmy o tym, że należałby coś dalej z tym kanałem zrobić. "Ty dużo przeszedłeś, może o tym opowiesz" - padł pomysł. I to zaczęło mi się podobać, pasuje to do mojego wieku - lubię pogadanki - mówił aktor kilka dni temu na konferencji prasowej.
Pazura twierdzi, że choćby chciał, w dalszym ciągu nie czerpie dochodów z YouTube'a.
Ja nie zarabiam na YouTube, mam nadzieję, że jeszcze. Robię to raczej dla przyjemności - przekonywał.
Aktor cieszy się za to, że młodzież, która nie pamięta nawet jego ról w filmach i serialach, rozpoznaje go na ulicy.
Chcę zostawić moich widzów przy sobie, pokazać "hello, jestem tu, żyję, to jestem ja, taki prawdziwy". Wujek Czarek wpadł mi do głowy jakoś wcześniej - ta nazwa jak się okazało, sprytnie się przyjęła. Bardzo wielu młodych ludzi wita mnie teraz na ulicy, mówić "cześć wujku, oglądam twoje filmy, subskrybuję kanał". Nagrywanie filmów na YouTube jest mi zatem potrzebne, żeby żyć - ocenił Czarek.
Aktualnie kanał "Wujka" ma 486 tysięcy subskrybentów. Wierzycie, że nic na nich nie zarabia?
Pewnie wciskanie garnków było bardziej dochodowe...