Małgorzata Weremczuk od kilku lat zajmuje się karierą Karola Strasburgera. Wspierała go, gdy pogrążył się w żałobie po śmierci ukochanej żony Ireny, która w grudniu 2013 roku przegrała z białaczką. Aktor tłumaczył wtedy w wywiadach, że młodsza o 38 lata menedżerka wyciąga go z domu na wspólny obiad, żeby przynajmniej nie jadł w samotności. Z czasem jednak ich związek stał się dużo bliższy.
Jak ujawnia Strasburger, zaczęło się mniej więcej rok temu.
Znaliśmy się kilka lat, głównie z różnych sytuacji towarzyskich, ale Małgosia miała swoje życie, a ja swoje - wyjaśnia aktor w tygodniku Twoje Imperium. Zaczęło iskrzyć może z rok temu. Czasem tak to już jest. Na przykład ludzie chodzą razem do szkoły, znają się długo i nic z tego nie wynika. Ale gdy po latach znów się spotykają, pojawia się między nimi chemia. Małgorzata długo była dla mnie wyłącznie znajomą. A później nagle staliśmy się ludźmi bez zobowiązań partnerskich i zaczęliśmy przyglądać się sobie inaczej.
U Weremczuk nastąpiło to nieco później niż u Strasburgera. Rozwiodła się w pośpiechu na przełomie roku, a potem od razu ogłosiła w tabloidzie, że planują z Karolem ślub i wspólne dziecko.
Niestety, Strasburger w najnowszym wywiadzie studzi nieco jej entuzjazm w tej sprawie.
Rzeczywiście, jestem zakochany i szczęśliwy - przyznaje. Życie jakoś mi się układa. Fakt, że Małgosia jest młodsza, nie ma żadnego znaczenia. Liczy się tylko to, że mamy wspólny język, pasje i zainteresowania. Jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni i fajnie nam się układa, ale *nie planuję ani ślubu ani dziecka. Nie mam w głowie takich pomysłów. *
Małgosia pewnie ma...