Dziewiętnasty dzień i dziewiąty odcinek polowania na agenta rozpoczął się na platformie pośrodku wody. Pierwsze zadanie było matematyczne. Do jego wykonania został wyznaczony Michał. Reszta zawodników opracowywała system komunikacji.
Żałowałem tego, że się zgłosiłem. Tam był pierwiastek, była silnia - mówił zestresowany, jak gimnazjalista na teście.
Okazało się, że gwiazdy telewizji boją się matematyki. Być może miał na to wpływ fakt, że równanie rozwiązywali pod wodą "migając" sobie nawzajem wynik. W tych warunkach każdy miałby trudno. Na brzegu przerażeni wyjaśniali sobie arkana matematyki z zakresu gimnazjum.
To dzięki matematyce nie ukończyłem szkoły średniej. Gdyby nie matma miałbym pewnie dyplom wyższej uczelni - wyznał pod ciśnieniem szczery Peja.
Szansą na otrzymanie pieniędzy było otrzymanie z podwodnych obliczeń wyniku identycznego z siedzącym wyżej Michałem.
Myśmy zawalili z Illoną - wyznał zawstydzony Piotr Świerczewski.
Pięć tysięcy złotych uleciało jak znajomość kolejności matematycznych działań.
Drugie zadanie w balijskim pałacu księcia Agunga polegało na zapoznaniu się z grupą kilkudziesięciu tamtejszych dzieci. Uczestnicy nie otrzymali konkretnej instrukcji, więc postanowili, że... zapytają dzieci o ich imiona.
Przy okazji Karolina Ferenstein zdobyła się na łzawe wspomnienia własnych dzieci. Ja chyba bardziej byłam mamą, niż uczestniczką Agenta. I chyba bardziej pasuje mi ta rola - wyznała.
Okazało się, że zadanie polegało na ustawieniu wszystkich dzieci w porządku alfabetycznym.
Illona twierdziła, że imię Vidia zaczyna się od litery "Ł". Ryśkowi to melodyjne imię skojarzyło się z nielegalnymi substancjami co zaakcentował charakterystycznym gestem. Cóż, najwidoczniej trudno jest wykorzenić zupełnie dawny styl życia.
Zadanie "położył" Michał i mały Yudi, którego imię ku zdziwieniu wszystkich nie zaczynało się na "j". Aby uratować część pieniędzy musieli uszeregować dzieci wiekiem, co ciężko zniosła Karolina. Finalnie z pięciu tysięcy udało im się zarobić jedynie tysiąc.
Chwilę później wszyscy musieli się przygotować na "spotkanie z agentem". W poprzednich odcinkach typowali agentów. Z wylosowaną osobą mogli porozmawiać zniekształconym głosem tak, by anonimowo zobaczyć jej zachowanie.
Okazuje się, że najbardziej podejrzewano Karolinę Ferenstein-Kraśko. Jak sama przyznała odpowiadała na pytania "mało szczerze" i "mijała się z prawdą".
Minuta wystarczyła, by podejrzenia większości uczestników wobec Karoliny potwierdziły się.
Illona wirtuozersko zdekonspirowała Piotra... odbijając jego pytania i zyskując kontrolę w rozmowie.
W dziewiątym odcinku z szesnastu tysięcy złotych zdobyli jedynie dwa. Wygląda więc na to, że zwycięzca zgarnie najmniejszą nagrodę w historii programu.
Najwięcej jokerów zachowała Ania Lucińska, którą nie wiedzieć czemu, pozostali uczestnicy nazywali "Lucy", choć to Illona Ostrowska kojarzy się większości z tym pseudonimem.
Test wiedzy o agencie wyjawił, że po sekretnych rozmowach większość uczestników podejrzewała Piotra Świerczewskiego. Okazało się, że wiele atutów w rękawie Ani Lucińskiej nie uratowało jej przed opuszczeniem programu.
Swojego jokera przekazała na odchodnym roześmianemu koledze z drużyny - Piotrowi. Sportowiec wzbudził jeszcze większe podejrzenia wszystkich uczestników jako ten, który rozdaje "pocałunki śmierci".
Czy w w następnych odcinkach "pocałuje" kogoś jeszcze?