Niemal od początku 8. edycji Tańca z gwiazdami nikt nie miał problemów z wytypowaniem faworytów. Nawet największy laik rozumie, że ostateczne starcie rozegra się najprawdopodobniej między zawodowym tancerzem, występującym jako amator - Alanem Anderszem a typowaną na następczynię Joanny Brodzik Martą Żmudą-Trzebiatowską. Rewia donosi jednak, że branża taneczna nie jest zadowolona z udziału aktorki. A konkretnie z tego, że wepchnęła do programu swojego narzeczonego, przez co jedna osoba musiała stracić pracę.
Grupa tancerzy związana z programem nie może jej podobno wybaczyć. Adam Król nie odnalazł się w tym środowisku, jest traktowany jak jakiś intruz.
Sytuacji nie poprawia wyskakujący wciąż z komplementami juror Piotr Galiński, który niedawno stwierdził, że udział Króla w programie to "zaszczyt" dla całej ekipy. Tę uwagę świetnie słyszeli czekający za kulisami tancerze, którzy ciężko pracowali na szansę zaprezentowania się w telewizji, ponieważ - w przeciwieństwie do Króla - nie uprawiają seksu z żadną gwiazdą, która mogłaby ich tam wcisnąć, stawiając na szali swój występ.
Marta i Adam wcale nie mają łatwego zadania - mówi osoba pracująca przy produkcji show. I nie chodzi tylko o mało przyjaźnie nastawionych konkurentów: Co z tego, że mogą ćwiczyć nie wychodząc z domu, kiedy przynoszą tam też wszystkie stresy i nieporozumienia i mogą nie znaleźć do tego wszystkiego dystansu.
Co z tego, że mogą ćwiczyć nie wychodząc z domu? Naszym zdaniem ta przewaga bardzo im pomoże.