Joanna Liszowska jak na osobę, która spowodowała wypadek samochodowy pod wpływem alkoholu, zaskakująco dobrze radzi sobie w show biznesie. Zupełnie inaczej niż Ilona Felicjańska, która za ten sam czyn została niemal publicznie zlinczowana. Joanna za to nadal występuje w telewizji i beztrosko bryluje na ściankach. Tuż po wypadku aktorka tłumaczyła się, że poprzedniego wieczoru "wypiła wino do kolacji". Czytelnicy Pudelka w komentarzach zwracali jednak uwagę, że musiała wypić co najmniej dwie butelki, skoro pijana była jeszcze o 10 rano następnego dnia.
Joanna została właśnie bohaterką cyklu prowadzonego przez Lidię Stanisławską w Tele Tygodniu. Piosenkarka i dziennikarka, która wydała m.in. książkę z anegdotami ze świata polskiego show-biznesu dzieli się z czytelnikami gazety zabawnymi historyjkami z życia celebrytów. Najnowsza dotyczy wpadki Joanny Liszowskiej, która miała miejsce na stacji benzynowej. Stanisławska tłumaczy, że doszło do niej dlatego, że Joanna jest roztargniona i "straszna z niej gapa".
Joasia potrafiła zawrócić do domu z piskiem opon, by żelazko wyłączyć, a tu na schodach refleksja: "Przecież dziś nie prasowałam!". Albo cofnąć się po koronkową "dolną" część bielizny, która miała sceniczne przeznaczenie. Po drodze postanowiła zatankować, a tam, zamiast portfela, wyjęła zdobne majteczki - opisuje Stanisławska.
Ponoć sytuacja była tak niekomfortowa dla męskiej części obsługi stacji, że na chwilę zapadło krępujące milczenie.
Artystka, nauczona panować nad emocjami, wzięła "toto"w rękę i otarła pot z czoła. "Coś tu cieplutko, klima nie działa? Chyba nie będę tu tankować" - rzekła i pospiesznie się oddaliła - napisała Lidia
Autorka nie dodaje, kiedy doszło do tego dramatycznego zdarzenia. Myślicie, że miało to miejsce w czasach, kiedy Joasia lubiła sobie pojeździć na "podwójnym gazie"?