"Żywy Ken" niejednokrotnie udowadniał swoim fanom, że nie ma rzeczy, które mogłyby stanąć mu na drodze do perfekcji czy sławy. Rodrigo Alves w akcie desperacji zdecydował się między innymi na powiększenie jąder, co utrudniało mu poruszanie oraz na peeling chemiczny, polegający na całkowitym złuszczeniu skóry. Uczucie towarzyszące zabiegowi upiększającemu jest podobne do podpalenia twarzy...
To jednak nie jedyne zabiegi, które Brazylijczyk odważył się wykonać. By jeszcze lepiej wyglądać w dwurzędowych marynarkach, postanowił usunąć sześć żeber. Niestety, lekarze nie przystali na prośbę Alvesa, uznając zabieg za zbyt inwazyjny i niebezpieczny. "Żywy Ken" musiał się więc zadowolić usunięciem "zaledwie" czterech żeber. Procedurę poprzedzającą ingerencję w ciało oraz samo zwężanie talii Rodrigo oczywiście transmitował na żywo w mediach społecznościowych.
Trzeba przyznać, że 34-latek potrafi wycisnąć jak cytrynę zainteresowanie płynące z kolejnych ingerencji chirurga. Aby przypomnieć o swojej 60. (!) operacji, Rodrigo pojawił się z wyciętymi żebrami w słoikupodczas wywiadu w paśmie śniadaniowym.
Ponadto Alves zaprosił paparazzich na jedną z plaż w Miami, by pochwalić się efektami zabiegu. "Żywy Ken", by mieć pewność, że zmiany nie umkną uwadze fotografów, rozebrał się do naga i prężąc się przy barierce, prezentował swoje wdzięki.
Niestety, każda operacja niesie za sobą ryzyko. Tym razem nie było inaczej. Alves narzeka na bóle i blizny po zabiegu:
Zostały mi dwie blizny na plecach, ale najgorszą rzeczą jest jednak to, że nie czuję się ani trochę mniejszy niż byłem wcześniej. Czuję ból każdego wieczoru, który jest nie do zniesienia. To wszystko jest w moim umyśle, zastanawiam się, co ja sobie myślałem - zwierza się w rozmowie z MailOnline.
Cóż, my też się zastanawiamy...