No i stało się. Violetta Villas została całkiem sama. Zaufała swojej gospodyni i "powierniczce", Elżbiecie Budzyńskiej, a ta - kiedy tylko upewniła się, że testament jest dla niej korzystny - pozostawiła piosenkarkę samą sobie.
Ostatnie doniesienia z Lewina Kłodzkiego są wręcz dramatyczne - pisze Świat i Ludzie. Gwiazdę opuszczają nawet ci, którym ufała. Także Elżbieta Budzyńska, legalna już spadkobierczyni, zostawia ją samą na pastwę losu. Początkowo znikała tylko a dzień, potem na dwa, w końcu na coraz dłużej.
Nie jest łatwo być z humorzastą Violettą, ale Budzyńska wietrząc z pewnością interes w postaci spadku, wytrzymywała wszystko - wyjaśnia informator gazety. Teraz, gdy jest już zapis w testamencie, odpuściła sobie troskliwość. Tylko czeka na pretekst by wyjeżdżać z Lewina. Pewnie szuka dla siebie nowych możliwości. Zupełnie nie obchodzi ją, co stanie się z opuszczoną Violettą.
Cóż, smutne. Ale ta kobieta ciężko sobie zapracowała na swój los. Wyrzekła się całej rodziny, znajomych i zamknęła na odludziu razem z tą Budzyńską. Jak w jakiejś sekcie.