W latach 90. ubiegłego wieku Kasia Kowalska była jedną z największych gwiazd w Polsce. Jej debiutancki album Gemini osiągnął status podwójnej platynowej płyty, a piosenkarka występowała jako support przed Bobem Dylanem i reprezentowała Polskę w konkursie Eurowizji. Choć uznawana była za jedną z najzdolniejszych polskich artystek, sporo mówiło się o jej problemach emocjonalnych i epizodach depresyjnych. Obawiano się, że podobnie jak Edyta Bartosiewicz, Kowalska w końcu zupełnie zniknie ze sceny. Tak się nie stało, ale faktem jest, że kariera Kasi nieco przygasła.
W tamtym czasie wokalistka zmagała się z problemami osobistymi, których przyczyną był burzliwy związek z muzykiem Kostkiem Yoriadisem. Z tego związku urodziła się córka Ola, a 24-letnia Kasia z trudem odnajdywała się w roli matki. Sam poród był dramatyczny i lekarzom ledwie udało się uratować Olę. W najnowszym wywiadzie dla Pani piosenkarka przyznaje, że Ola nie była planowana, a jej ojciec nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za córkę. Nie dokładał się też do jej utrzymania. Kasia przyznaje, że gdyby nie rodzice, nie wie, jak poradziłaby sobie sama z malutkim dzieckiem.
Pomagali mi rodzice. Po porodzie szybko zostałam sama, bo ojciec Oli postanowił ewakuować się z naszego życia. (...) Nie szukał żadnego kontaktu z dzieckiem, nie dał przez te lata na utrzymanie córki ani grosza. Ponieważ kontakty z nim mogły się wiązać z różnymi problemami, na przykład z utrudnianiem zgody na wydanie paszportu, został pozbawiony praw rodzicielskich. (...) Mój tata stał się dla Oli i dziadkiem i ojcem. Uczył ją wszystkiego - opowiada wokalistka.
Obecnie Aleksandra ma 21 lat i ambicje na bycie gwiazdą Instagrama. Widać, że lubi wywoływać kontrowersje - często pozuje w wyzywających stylizacjach, w których dominują drogie dodatki, lateksowe ubrania, kolorowe futra i odważna bielizna. Nie boi się też wrzucać prowokacyjnych zdjęć ze swoim chłopakiem.
Kowalska nie ukrywa, że miała problem z wychowywaniem córki. Gdy nastolatka dowiedziała się, że mama jest w drugiej ciąży z Marcinem Ułanowskim, wpadła w histerię i musiała korzystać z pomocy psychoterapeuty. Ostatecznie, wyjechała do szkoły z internatem w Anglii, ale na czas liceum wróciła do kraju i mocno się buntowała.
Jej powrót do warszawskiego liceum trochę mnie zmiażdżył. Wiadomo: wagarowanie, palenie papierosów, imprezy. Pyskowanie, podkradanie moich ciuchów z szafy. Standard - wspomina gwiazda. Przeżyłam też parę imprez w domu, w trakcie których poniszczono mi sprzęt. O to byłam naprawdę zła.
Kasia dodaje, że obecnie ma już z Aleksandrą lepsze relacje, ale nadal nie jest jej łatwo, bo córka ma zupełnie inny charakter niż ona.
Ola jest bardzo silną osobowością. Ma zupełnie inny charakter od mojego. To urodzona kierowniczka, rządzi, dowodzi, bryluje w towarzystwie, błyskawicznie nawiązuje relacje. O takich osobach mówi się "social butterfly" (...). Ma w sobie gen prowokacji, ironii, konfrontacji ryzyka. Ja tego nie mam. Dla mnie każde wyjście na scenę jest stresem - przyznaje.
Kasia dodaje też, że Aleksandra jest pyskata i nie boi się walczyć o swoje. Postanowiła nawet po latach wyrównać rachunki z ojcem na drodze sądowej.
Niedawno wygrała sprawę o alimenty ze swoim ojcem. Problem w tym, że pieniędzy nie można ściągnąć. Tata wciąż udowadnia, że nie ma za co żyć - mówi z rezygnacją Kasia.
Z wpisów Oli na Instagramie nietrudno wywnioskować, że ma ogromny żal do swojego ojca, z pochodzenia Greka.
Jaka szkoda, że mój "ojciec" jest spierd*lony, ponieważ bardzo chciałabym mówić po grecku. Mimo wszystko wciąż jest czas na to, aby nauczyć się tego języka i powiedzieć do niego: "Pa, chłopcze" w jego własnym języku - napisała jakiś czas temu pod jednym ze zdjęć.
Ola podkreśla też, że nazywa się Kowalska, a nie Yoriadis.
Przypomnijmy: Córka Kowalskiej o ojcu: "NIGDY nie pojawił się w moim życiu! Nazywam się Kowalska, nie Yoriadis!"
Dziwicie się, że nie chce mieć z nim nic wspólnego?