Henryk Gołębiewski w latach 70. ubiegłego wieku był jedną z największych dziecięcych gwiazd kina. Występował w serialach i filmach dla młodzieży takich jak Wakacje z duchami, Podróż za jeden uśmiech i Stawiam na Tolka Banana. Później grywał głównie epizody, a z kolejną dużą rolą powrócił pod koniec lat 90., kiedy zagrał zbieracza złomu w głośnym filmie Edi. Nie jest tajemnicą, że Gołębiewski przez lata zmagał się z alkoholizmem. W ostatnich latach ciężko mu też było znaleźć pracę.
Przypomnijmy: Bezrobotny aktor znalazł pracę na budowie!
Pojawiły się nawet plotki, że aktor wrócił do picia, a nawet informacja o tym, że... nie żyje. W najnowszym wywiadzie dla Vivy Gołębiewski dementuje te rewelacje i zapewnia, że u niego wszystko w porządku.
Ależ żyję jak najbardziej, właśnie maluję ścianę w domu mojej teściowej pod Łowiczem, ponieważ za kilkanaście dni odbędzie się tu przyjęcie komunijne Różyczki - naszej córeczki. Ale prawdę mówiąc, kiedy ludzie mi powiedzieli, że umarłem, a nawet był już mój pogrzeb, to się trochę zdenerwowałem. Pomyślałem - kto i po co robi mi takie kawały?! - zastanawia się Henryk.
Aktor nie rozumie, dlaczego ludzie wymyślają krzywdzące plotki na jego temat.
Przecież ja nikomu się nie narażam (...). Nie mam pojęcia, kto, ale prawdopodobnie ktoś z Mokotowa. Może nawet ktoś z winkla. Chcą mi utrudnić życie. Ale po co? - pyta 61-latek.
Gołębiewski przyznaje, że sporadycznie zdarza mu się jeszcze wypić piwo, ale na tym poprzestaje.
Uczciwie - to od czasu do czasu piwo wypiję. Ale bez żadnych ciągów alkoholowych - zapewnia.
Aktor ciepło wypowiada się o swojej żonie Marzenie, która nie lubi gdy sięga po alkohol. Zapewnia, że nie wróci do picia, bo za bardzo zależy mu na rodzinie, a w szczególności na córce, Róży.
Ona też jest bardzo za mną. Nie da złego słowa o mnie powiedzieć. I choćby dla niej wiem, że nie mogę wrócić do alkoholu. Niech pani nie wierzy głupim plotkom - mówi do dziennikarki.
Gołębiewski nie ukrywa, że dawni koledzy często namawiają go na wspólne picie, ale on konsekwentnie odmawia.
Niektórzy jeszcze stoją tam na winklu pod kioskiem i przecież nie będę udawał, że ich nie znam. Wołają mnie. A ja na to mówię - śpieszę się, nie mam czasu na picie. No to daj Heniek piątkę. Jak będę miał ochotę, to wam dam i jeżeli będę miał chęć, to się z wami napiję, ale ze mną nic na siłę, chłopaki. Ale teraz już naprawdę muszę wracać do roboty - dom na komunię powinien wyglądać jak nowy - kończy rozmowę Gołębiewski.