Jeszcze kilka lat temu Doda przy każdej okazji przypominała, że od mężczyzn oczekuje przede wszystkim "grubego portfela i penisa".
Z czasem jednak zaczęła podkreślać swoją niezależność, także finansową i zapewniać, że mężczyzna w ogóle nie jest jej w życiu potrzebny. Zakochanego w niej Emila Stępnia trzymała na dystans, przy okazji sprawdzając, jak daleko potrafi się posunąć w spełnianiu jej zachcianek.
Okazało się, że Stępień był gotów zaryzykować dla niej swoją długoletnią i dochodową dla obu stron współpracą z Patrykiem Vegą, a nawet więzieniem, gdy, żeby poprawić Dodzie humor, nasłał na niej byłego chłopaka płatnych zbirów, miotających na wszystkie strony groźbami karalnymi.
Rabczewską w końcu wzruszyło jego oddanie i postanowiła go poślubić. Jak szacowały tabloidy,luksusowa ceremonia w hiszpańskiej Marbelli mogła kosztować nawet 800 tysięcy złotych.
Jak donosi Fakt, zapłacił pan młody z pieniędzy, które zarobił na Pitbullu. Ostatnim psie.
Rabczewska wprawdzie też nieźle się na tym filmie obłowiła, ale podobno nie widzi powodu dokładać się do rodzinnego budżetu, skoro może żyć na koszt męża. Jak ujawniają znajomi Dody, chce, by Emil sfinansował jej nową trasę koncertową.
Niedawno poprosiła go o 200 tysięcy złotych na nowe stroje i elementy scenografii, które wszystkich oszołomią - potwierdza osoba z otoczenia artystki w rozmowie z tabloidem. Ma być bogato i światowo. Emil powiedział, że zapłaci tyle, ile jego ukochana będzie chciała.
Czyli, podsumowując, pierwsze dwa tygodnie małżeństwa kosztowały Stępnia już milion złotych. Znając Dodę, pewnie się jeszcze rozkręci...