Po odpadnięciu Ryśka Peji w ubiegłym, 10. odcinku, wielu fanów uznało, że program mocno na tym ucierpi. Pozostali uczestnicy nadal jednak zmagają się z wyzwaniami Kingi Rusin. Atmosfera wzajemnej podejrzliwości zaczyna przekraczać normy. W przedostatnim odcinku weszli nawet na wulkan na wyspie Bali, próbując dowiedzieć się, kto jest tytułowym Agentem.
Sojuszy w programie już nie ma, poza moim i Tomka - stwierdził Michał.
Karolina Ferenstein też nie nazywa szorstkiej relacji z Iloną "sojuszem". Piotr Świerczewski czuł się z kolei samotny. W drodze na szczyt dwukilometrowego wzniesienia szarmancki jak zwykle były piłkarz pomagał wchodzącym dziewczynom. Chłopaków pogardliwie nazwał "weekendowymi sportowcami". Oprócz kropel potu rzęsiście leciały też bluzgi.
Na szczycie czekały Jokery i niespodzianka. Ilona i Michał jako najwolniejsi, niespodziewanie zyskali prawo wejścia na sam szczyt.
Gadaliśmy z Iloną bez świadków po raz pierwszy od dawna - powiedział Tomek.
Na szczycie każdy bierze to, co uda mu się chwycić - zaproponował pazernie Michał.
Ja sobie coś schowam. Tomka nie będę narażała na kłamstwo i jakoś mu to wynagrodzę - rozgrzeszała się kombinatorka Ilona.
Na szczycie oprócz zmęczenia napotkali też nieprzyjaźnie nastawione... małpy, które z lubością atakowały chuderlawe pęcinki Michała. Co gorsza, agresywne małpy upuściły w przepaść bezpańskiego jokera.
Mieliśmy go w ręku, ale zaatakowały nas małpy i go straciliśmy. Ty słyszysz siebie? - śmiała się Ilona.
Zgodnie z jej przewidywaniami, grupa nie uwierzyła w małpią opowieść.
Tak czy inaczej, udało im się zyskać 4 tysiące złotych.
Kluczem do odszyfrowania wzoru z puzzli okazał się balijski system liczbowy, który z pomocą Internetu złamali Michał i Tomek. Ilona i Karolina bezradnie rysowały po podłodze, jednak miały za mało elementów, by dojść do jakichkolwiek wniosków.
Następnym zadaniem - w dwóch zespołach - było wybranie losowej liczby z przedziału 0-50 i zmierzenie drogi schodów balijskiej świątyni z pomocą liny. Margines błędu był wąski - wynosił tylko 1 metr.
Drużyna Piotra, Ilony i Karoliny spieszyła się tak bardzo, że żona Piotra Kraśki wywinęła orła w balijskie błoto. Na samym końcu Ilona puściła linę wzbudzając podejrzenia reszty grupy.
Michał i Tomek uwijali się jak w ukropie. Ich technika pomiaru zdawała się być bardziej efektywna, jednak pieniądze przepadły. Immunitet przypadł natomiast chłopakom. Przeciwna grupa dała go Tomkowi. Michał uśmiechnął się gorzko, pomimo, że sam miał już immunitet. Ich udział w półfinałowym odcinku jest więc przesądzony.
Przecież jak oni mają dwa immunitety, to my walczymy między sobą - zauważył przytomnie Piotr.
Trzecie zadanie za 11,500 złotych, polegało na odtworzeniu zdjęcia zrobionego grupie w Hong-Kongu. 14 kamer i monitorów musiało odzwierciedlać tamten układ wszystkich uczestników.
Łącznośc przebiegała między Piotrem a Michałem. Reszta działała po omacku biegając po rozległym terenie. Czas gonił niemiłosiernie powodując ogromny chaos. Jakby tego było mało, zastała ich ściana tropikalnego deszczu. Ciachorowski heroicznie rzucił się na ryżowe pola, by błędnie ustawić tam zdjęcie Ani Skury.
Finalnie do grupy trafiło tylko 3000 złotych.
Do półfinału wejdzie czwórka - z programu odpadnie tylko 1 osoba. Nie będzie to Tomek i Michał. Miny pozostałych były bardzo nietęgie.
Tomek i Karolina jako agenta wskazali Michała.
Trudno, taki to program. Trzeba mieć szczęście i wiedzę, aby wygrać - wyznał łamiącym się głosem Piotr, który tuż przed finałem odpadł z programu.
Przy okazji wywróżył konflikt pomiędzy pozostałymi panami.
Czy jego prognozy sprawdzą się w finale?