Minął rok odkąd minister Piotr Gliński zdecydował się odkupić od Fundacji Czartoryskich kolekcję dzieł sztuki, której perłą w koronie była Dama z łasiczką pędzla Leonardo da Vinci. Ministerstwo Kultury wydało na tę transakcję 100 milionów euro, czyli biorąc pod uwagę ówczesny kurs euro, grubo ponad 400 milionów złotych z pieniędzy podatników. Specjaliści z branży dzieł sztuki od razu ostrzegali, że odkupienie kolekcji od Czartoryskich, którzy i tak nie mogliby wywieźć jej z kraju, ani sprzedać za granicą, jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto, jednak Gliński upierał się, że trzeba to zrobić.
Tamara Czartoryska, córka i jedyna spadkobierczyni założyciela i szefa Fundacji, Adama Karola Czartoryskiego, twierdzi, że transakcja została uknuta przez jej ojca z macochą i ministra Glińskiego, którzy postanowili w ten sposób wyprowadzić z budżetu państwa prawie pół miliarda złotych i podzielić się pieniędzmi.
Mieli w tym uczestniczyć także bracia Radziwiłłowie: Konstanty, ówczesny minister zdrowia oraz Maciej, który został zatrudniony w Fundacji specjalnie do przeprowadzenia tej transakcji. Pieniądze polskich podatników odnalazły się po roku w podatkowym raju Księstwa Lichtensteinu, zaś Tamara Czartoryska zapewnia, że minister Gliński świetnie wiedział, co się z nimi stało, bo sam podpisywał przelewy do zagranicznych banków.
Maciej Radziwiłł w rozmowie z Faktem ujawnia, że książę Adam Karol Czartoryski wywiózł pieniądze z Polski, bo uważa Polaków za złodziei, zaś samego siebie - za cudzoziemca.
On nie jest Polakiem, więc nie ma do Polski takiego stosunku jak ja czy pan - wyjaśnia brat byłego ministra zdrowia w rozmowie z dziennikarzami tabloidu. Proszę pamiętać, że on się wychował w takiej atmosferze, że Polska jest krajem niepewnym, że tu nie szanuje się własności. Stąd decyzja, by pieniądze umieścić w Lichtensteinie, w miejscu, gdzie nikt ich nie zabierze. Tamara chce wszystkich opluć. To dla mnie bardzo nieprzyjemny moment, że ja się muszę tłumaczyć. Ojciec chciał jej przekazać na fundację charytatywną aż 2 miliony euro.Ile fajnych rzeczy można za to zrobić.
Kłopot w tym, że, jak ujawniła Tamara Czartoryska, miała to być łapówka za milczenie. Sam Maciej nie może się zdecydować, czy zarobił jakieś pieniądze w Fundacji czy nie. Raz mówi tak, a raz inaczej, zaprzeczając samemu sobie.
Nie jesteśmy żadną wyższą sferą - zapewnia skromnie Radziwił. To tylko Tamara tytułuje siebie Jej Królewska Wysokość, chociaż nie ma do tego podstaw. Zainteresowana pieniędzmi jest tylko jedna osoba, właśnie Tamara Czartoryska. Może się to komuś wydawać dziwne, ale ja w tej fundacji pracuję bez żadnego wynagrodzenia. Nie lubię o tym mówić, ale muszę, bo ludzie uważają, że zgarnąłem kasę za podpisanie tej umowy. Tamara powiedziała w jednym wywiadów, że dostałem pieniądze za transakcję. Ale mogę pokazać uchwałę, którą ona w tej sprawie podpisała…
A nie byłoby łatwiej, zamiast opowiadać, co kto uważa, powiedzieć wpost: "nie wziąłem żadnych pieniędzy pod stołem"? Gdyby to jeszcze była prawda...