W grudniu 2016 roku minister kultury Piotr Gliński pochwalił się swoim wielkim "sukcesem", jakim było odkupienie od Fundacji Czartoryskich kolekcji dzieł sztuki, wśród których znajduje się słynna Dama z łasiczką pędzla Leonarda da Vinci. Minister zapłacił Czartoryskim ponad 400 milionów złotych z budżetu państwa - jak się okazało - niepotrzebnie, bo kolekcja i tak nie mogłaby opuścić Polski, a Czartoryscy mieli zamiar udostępnić ją publicznie. Tak się nie stało, bo jak twierdzą, nie mieli pieniędzy na modernizację muzeum, w którym miała być wystawiona. W efekcie woleli zadowolić się trzema procentami jej wartości i pozbyć się dzieł. Co ciekawe, zaraz po transakcji Fundacja ogłosiła upadłość, a pieniądze zniknęły. Odnalazły się w raju podatkowym Księstwa Liechtensteinu.
Córka zarządzającego fundacją księcia Adama Karola Czartoryskiego wprost oskarżyła ojca o wyprowadzenie pieniędzy. W proceder miał być zamieszany również członek fundacji Maciej Radziwiłł, brat ówczesnego ministra zdrowia oraz sam Piotr Gliński. Tamara Czartoryska twierdzi też, że proponowano jej pieniądze "za milczenie", a nawet grożono jej i ją zastraszano. Jej zdaniem jej ojciec potraktował ograbienie polskich podatników z prawie pół miliarda złotych jako odebranie części tego, co mu się należy ponieważ "uważa Polskę za swój prywatny folwark i nienawidzi Polaków".
Na zarzuty Tamary postanowił odpowiedzieć sam książę Adam Karol Czartoryski, który w rozmowie z Super Expressem tłumaczy, że odsprzedanie dzieł sztuki Ministerstwu było jedyną szansą na to, aby mogły wreszcie ujrzeć światło dzienne, bo sam... nie miał ich gdzie wystawić.
Mówimy tutaj o wyjątkowej kolekcji, gromadzonej przez moich przodków od początku XIX wieku. (...) Chciałem, by powstało unikalne muzeum prywatne, takie jakich jest wiele na świecie. Niestety, (...) Mimo wielu prób nie udało się wypracować odpowiedniej formuły współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie i Ministerstwem Kultury. (...) minister zaproponował fundacji nowe rozwiązanie, które było zadawalające dla obydwu stron i zgodziliśmy się na transakcję. (...) Fundacja zrobiła to dla Polski i Polaków w imieniu wszystkich moich przodków (...) - przekonuje Czartoryski.
Dalej książę tłumaczy, dlaczego kazał sobie przelać pieniądze na konto w Liechtensteinie.
Wybrałem Liechteinstein jako kraj, którego ustawodawstwo specjalizuje się w fundacjach. (...) Nie rozumiem, dlaczego wywołuje to tyle kontrowersji w Polsce - mówi.
Czartoryski zapewnia, że choć pieniędzy nie ma już w kraju, zamierza z nich korzystać wydając je na cele dobroczynne w Polsce. Jednocześnie książę w negatywnym świetle przedstawia swoją córkę, zarzucając jej niewiedzę, ignorancję, chciwość i chęć wypromowania się.
To smutne, że moja córka wypowiada się w sposób, który wywołuje nienawiść i płytkie emocje. (...) Tamara powinna była skupić swoje życie na lepszym poznaniu naszego rodu, jego historii, aby mnie zastąpić w przyszłości. Niestety, nigdy nie interesowała się ani sztuką, ani niczym, co nie miało nic wspólnego z jej własną karierą. Była wychowywana przez swoją matkę - powiedział.
Czartoryski twierdzi też, że Tamara wysuwa bezpodstawne oskarżenia, bo jako długoletniej mieszkance Los Angeles... życie pomyliło jej się z filmem.
Przez lata mieszkała i wiodła uprzywilejowane życie w Los Angeles i jej sensacyjne opinie mają w sobie coś rodem z filmu fantastycznego. Jej agresja wybuchła zaraz po ślubie, za który w całości zapłaciłem. Jestem zażenowany jej zachowaniem. (...) Kiedy dowiedziała się o mojej transakcji z Polską, straciła rozsądek i usiłuje przejąć kontrolę nad pieniędzmi - grzmi Czartoryski.
Książe żali się też, że Tamara nigdy nie była "łatwym dzieckiem".
Pokazywała swój zadziorny charakter i nie raz łamała mi serce. Nie chcę o tym mówić publicznie. Może byłem zbyt pobłażliwy, ale teraz jest już za późno - ubolewa arystokrata, dodając że Tamara jest zazdrosna o macochę, Josette Calil, którą poślubił po rozwodzie z jej matką.
Czartoryski skrytykował też córkę, twierdząc że każde przedsięwzięcie, jakiego się podejmowała, kończyło się fiaskiem. Twierdzi, że chciała od niego wyciągnąć pieniądze, a teraz mści się za to, że jej się nie udało.
Tamarę interesują jedynie pieniądze. (...) Tamara ani teraz ani po mojej śmierci zdecydowanie nie ma żadnych praw do Fundacji. Jako jedna z moich spadkobierczyń będzie musiała zaczekać do mojej śmierci, aby odziedziczyć to, co jej się należy. Wielka szkoda, że próbuje się sprzeciwić takim realiom wykorzystując szantaż i skandal.
Czartoryski czuje się głęboko zraniony i twierdzi, że szybko nie wybaczy córce.
Szkodliwe działania Tamary zaszły już bardzo daleko i teraz wszystko zależy od niej. (…) Zraniła mnie i członków mojej rodziny, a na dodatek szkodzi różnym członkom mojej Fundacji - kończy swój wywód Czartoryski.
Przypomnijmy, że wbrew temu co mówi jej ojciec, Czartoryska jest gotowa stawić czoła swojej rodzinie w sądzie. Liczy przy tym na wsparcie prezydenta Krakowa, Jacka Majchrowskiego.
