Śmierć znanej i lubianej osoby zawsze niesie ze sobą wiele smutku wśród jej fanów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wyjątkowo dotkliwa dla pasjonatów kina była śmierć Robina Williamsa. Gwiazdor kojarzony z rolami komediowymi i nie będący źródłem skandali, niespodziewanie popełnił samobójstwo. Gdy znaleziono jego ciało wydawało się, że to niemożliwe, by zawsze uśmiechnięty i pogodny aktor tak bardzo pragnął odebrać sobie życie.
Williams zmarł cztery lata temu, jednak pamięć o nim wciąż jest żywa. Zrodziło to potrzebę stworzenia biografii, która jeszcze w tym miesiącu trafi na sklepowe półki. Jej autor, Dave Itzkoff ujawnia, że autopsja aktora rzuca nowe światło na jego śmierć. Choć u Robina diagnozowano Parkinsona, tak naprawdę aktor cierpiał na otępienie z ciałami Lewy'ego, powodujące demencję, depresję i zaburzenia świadomości.
Płakał w moich ramionach każdego dnia. To było straszne. Straszne - wyznała Cheri Minns, charakteryzatorka gwiazdora.
Powiedziałam jego ekipie, że jestem makijażystką, nie potrafię mu pomóc.