Od kilku dni najważniejszym wydarzeniem w Europie i nie tylko jest 71. Festiwal Filmowy w Cannes, na którym nie brakuje też polskich akcentów. Poza żądnymi lansu celebrytkami, na miejscu pojawiły się też osoby faktycznie związane z branżą filmową - w tym aktorzy i reżyser filmu Zimna wojna. Polska produkcja po raz pierwszy od 16 lat ma szansę na zdobycie Złotej Palmy w głównym konkursie filmowym.
Premierowy pokaz odbył się 10 maja i zakończył się długimi owacjami na stojąco. Na pokazie nie zabrakło takich gwiazd jak Cate Blanchett, Chloe Sevigny czy Benicio del Toro. Film zebrał świetne recenzje i bukmacherzy oceniają, że ma dużą szansę na nagrodę.
Akcja Zimnej wojny osadzona jest w latach 50. i 60. i opowiada historię trudnej miłości dwojga ludzi. Główne role zagrali Joanna Kulig, Tomasz Kot, Agata Kulesza i Borys Szyc, a reżyserią zajął się zdobywca Oscara za film Ida, Paweł Pawlikowski.
Na zagranicznych portalach zaroiło się od pozytywnych recenzji o polskiej produkcji. Krytyk Independent rozpływał się w zachwytach nad dziełem Pawlikowskiego.
To film wykonany z werwą i liryzmem, który rozpala wspomnienia z czasów świetności europejskiego kina Nowej Fali. (...) Reżyser Paweł Pawlikowski przywołuje wspomnienia z początków kariery Miloša Formana (...) - napisał.
Dziennikarka The Hollywood Reporter także była pod ogromnym wrażeniem.
To nieznośnie urocza i słodko-gorzka ballada o dwóch kochankach. Urzekająco romantyczna, ale i żałośnie realistyczna w obliczu niszczycielskiej siły miłości - napisała Leslie Felperin, dodając że na kolana powaliła ją też bardzo oryginalna ścieżka dźwiękowa.
Z kolei recenzentka z włoskiej Grazzi nazwała film "arcydziełem".
Bardzo dobrze oceniana jest też gra Joanny Kulig. Ponoć po premierowym pokazie do aktorki podeszła sama Julianne Moore i ze łzami w oczach gratulowała jej sukcesu. Guy Lodge z magazynu Variety porównał ją z kolei do... Jennifer Lawrence.
Kulig jest jak rozkołysane wahadło: całkowicie przykuwa uwagę, wręcz strzela emocjami, zmiennym nastrojem i magnetyzmem niczym młoda Jeanne Moreau, albo europejska Lawrence - napisał krytyk.
Myślicie, że Złotą Palmę mamy już w kieszeni?