W sierpniu miną trzy lata od momentu zatrzymania Marcina Dubienieckiego, drugiego męża Marty Kaczyńskiej, który jest podejrzewany o pranie brudnych pieniędzy i wyprowadzanie 13 milionów złotych z PFRON. Dubieniecki, słynny trójmiejski adwokat, mimo że otrzymał zakaz wykonywania zawodu, szybko wrócił do życia publicznego. Pomógł mu w tym ojciec i poręczenie w wysokości 3 milionów złotych.
Od początku Dubieniecki twierdzi, że cała afera jest wymierzona przeciwko niemu i że ktoś chce go zniszczyć: Dubieniecki panikuje na Twitterze: "To kwestia czasu, JAK MNIE ZABIJĄ!"
Cóż, tego zagrożenia jakoś nie widać w życiu zawodowym Marcina, który, jak twierdzi Gazeta Wyborcza, dostał właśnie nową pracę. Dubieniecki będzie teraz robił interesy naftowe w Kazachstanie, bo "musi z czegoś żyć"... Według informacji Gazety, jako adwokat zarabiał około miliona złotych rocznie (!), więc najwidoczniej znalazł się w takim dołku finansowym, że musiał się przebranżowić.
Powinien leczyć kręgosłup, a do tego musi z czegoś żyć - komentuje w Wyborczej osoba, która zna Dubienieckiego. Ma on uczestniczyć w procesie sprzedaży tego złoża branżowym i finansowym inwestorom ze świata.
To ciekawa perspektywa zawodowa, bo Dubieniecki nie może przecież opuszczać kraju. Gazeta poprosiła o odpowiedni komentarz pełnomocnika byłego męża Kaczyńskiej. Mecenas Łukasz Rumszek uważa, że taki zakaz można cofnąć, zwłaszcza, że jego klient "nie chce uciec z Polski"...
Przypomnijmy, że sprawa Dubienieckiego jeszcze się nawet nie zaczęła.