Katarzyna Warnke niemal prosto z planu Kobiet mafii Patryka Vegi, gdzie zagrała Ankę, mogącą uchodzić za żywą reklamę gabinetów medycyny estetycznej, trafiła na trening KSW. Jak ujawnia w rozmowie z magazynem Show, trzy razy w tygodniu pod okiem profesjonalnego trenera przygotowuje się do roli zawodniczki MMA w nowym filmie.
Kondycyjnie jest to bardzo wyczerpujące, wystarczą trzy minuty tak zwanej walki z cieniem, żebyś była zlana potem - proste sierpowe, kopnięcia, uderzenia łokciem, kolanem, kopnięcia w głowę - wyjaśnia aktorka. Po pierwszych treningach ledwie żyłam, długo dochodziłam do siebie. Ale idzie mi coraz lepiej.
Do nowej roli Warnke musiała ściąć włosy na krótko. Jak przyznaje w wywiadzie, zmiana fryzury okazała się tak traumatycznym doświadczeniem, że skończyło się poważna zmianą osobowości.
Na pewno nie jestem już taka urocza. Raczej wzmocniona. Sprowadzona do podstaw tego, kim jestem - komentuje aktorka. To ogromna zmiana. Myślę, że pozbawiłam się atrybutu kobiecości, jakim są włosy. Wystawiłam swoją osobowość na pewnego rodzaju próbę. Automatycznie zmienił się mój wizerunek, chyba się wyostrzył. Czuję ogromną zmianę i rzeczywiście eteryczność gdzieś uleciała. Pozbywam się języka niedopowiedzeń i aluzji, wkraczam w tak zwany męski świat, który jest bardzie zero-jedynkowy: wygrywasz, albo przegrywasz, masz coś do powiedzenia, albo nie. Masz siłę, albo jej nie posiadasz. Zwyczajowo nazywa się takie cechy jak zdecydowanie, posiadanie ambicji, nieugiętość - męskimi. Ja natomiast sądzę, że sytuacja społeczna zmusza nas do pewnych postaw i zachowań. Te cechy, moim zdaniem, są raczej niezależne od płci. Przy okazji budowania mojej postaci zadaję sobie pytanie, czym jest kobiecość, kiedy pozbawimy się kokieterii i stajemy się wojowniczkami. To ciekawe doświadczenie.
Niestety, jak zauważa Warnke, obecnie obowiązuje model kobiecości, którego symbolem jest w znacznie większym stopniu Anka z Kobiet mafii niż zawodniczka MMA.
Mam wrażenie, że pornograficzna estetyka jest bardziej akceptowana - rozważa aktorka. Kiedy grałam Ankę, która zgodnie z dzisiejszymi wymogami atrakcyjności wyglądała jak gwiazda porno, miałam wrażenie, że jestem bardziej akceptowana niż kiedy pojawiałam się na czerwonym dywanie z niepomalowanymi rzęsami. W dziwnych czasach żyjemy.