Niestety, pierwszy odcinek You Can Dance na żywo rozczarował. To dziwne, bo odcinki wyjazdowe zapowiadały naprawdę dobrą zabawę. To co jest prawdziwą zaletą tej grupy uczestników (że są normalni, młodzi, nie potrafią szpanować i efektownie błaznować przed kamerą), jest jednak problemem dla TVN-u.
Widzowie przyzwyczaili się już do poziomu Gwiazdy tańczą na lodzie - ostrych, przerysowanych osobowości, pyskówek, czy skandali rangi tego z Fabryki gwiazd. Wstyd się przyznać (bo, jak widać, poddaliśmy się temu trendowi na syf i chamstwo), ale z trudem dobrnęliśmy do końca odcinka.
Uczestnicy tańczyli dobrze, ale żaden z nich nie miał jakiejś powalającej charyzmy, zwierzęcej medialności (co podkreślmy - jest atutem człowieka w każdej innej sytuacji). Wszyscy (nawet jurorzy) są tacy grzeczni, wspierają się nawzajem. Aż chce się ich przytulić i pogłaskać. Szczególnie dziewczynę Roofiego, ale to akurat z całkiem innego powodu...
Fajnie byłoby pomiędzy tych uczestników wpuścić krokodyla, bądź też podrajcować jakoś byłą striptizerkę-jurorkę. Ile tygodni z rzędu można oglądać nienaturalnie szerokie uśmiechy na twarzach anonimowych młodych ludzi, którzy wydają się nie mieć (niestety) wartej uwagi przeszłości? Coś się MUSI wydarzyć, postarajcie się.