Edyta Górniak w piątek przyleciała do Polski. Chociaż telewizja publiczna, pokrywająca koszt jej podróży z Los Angeles do Warszawy, dba o komfort gwiazdy w klasie biznes, Edyta ciężko zniosła podróż. Jej współpasażerowie też raczej nie zmrużyli oka.
Myślała, że zakaszle się na śmierć - ujawnia w Fakcie znajomy piosenkarki. Nikt z pasażerów nie mógł przez nią zasnąć, ale Edyta miała nadzieję, że to zwykłe przeziębienie. Po przylocie do Warszawy próbowała ratować się miodem i witaminami, ale nie pomogło.
Kiedy weekend, podczas którego piosenkarka próbowała się leczyć naturalnymi metodami, nie przyniósł poprawy, Edyta zdecydowała się odwiedzić lekarza.
Jak się okazało, podjęła tę decyzję prawie za późno…
Edyta ma rozległe zapalenie płuc - informuje źródło tabloidu. Lekarz powiedział jej, że gdyby dłużej zwlekała z wizytą, choroba mogłaby uszkodzić mięsień sercowy. Wtedy komplikacje mogłyby być tragiczne w skutkach i pewnie konieczna byłaby operacja.
Nawet i bez tego sytuacja jest poważna. U lekarza Edyta dowiedziała się, że mowy nie ma, by puścił ją do domu. Przynajmniej dwa dni musi spędzić w szpitalu. Co gorsza, na piątek ma zaplanowany występ na gali boksu na Stadionie Narodowym, a i festiwal opolski zbliża się wielkimi krokami.