Janusz Korwin-Mikke to wciąż czynny polityk, który od dekad nie ma żadnego realnego wpływu oraz sukcesów wyborczych, jednak dzięki kontrowersyjnym wypowiedziom udaje mu się utrzymać zainteresowanie. Niedawno rozmawiał z jeżem, szydził z osób niepełnosprawnych, podrywał Weronikę Bielik czy chwalił się tym, że molestował w swoim życiu wiele kobiet.
Egzotyczny polityk u większości społeczeństwa wzbudza coś pomiędzy politowaniem, a empatią, lecz okazuje się, że pan Janusz, który wszędzie widzi spiski i zagrożenia, a sam siebie traktuje jako nieskazitelną wyrocznię, zaliczył dziś za sprawą rodzinnego skandalu dużą skazę na swoim wizerunku. O ile tak można nazwać to, co wokół siebie buduje Korwin-Mikke.
Teraz zapadł prawomocny wyrok w sprawie córki polityka, Korynny K.-M., która w kwietniu 2017 roku została zatrzymana przez policję do kontroli drogowej. Okazało się, że kobieta jechała bez potrzebnych uprawnień, a ponad to znaleziono u niej woreczek z heroiną.
Korynnie K.-M. sąd wymierzył łączną karę roku i sześciu miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin w miesiącu. Od oskarżonej zasądzono na rzecz Skarbu Państwa kwotę 3.308,10 zł tytułem zwrotu kosztów sądowych - informuje Wirtualną Polskę Joanna Adamowicz z biura prasowego Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.
Pan Janusz w kwietniu 2017 roku wyznał już, że los jego dziecka zupełnie go nie przejmuje. Co mnie to obchodzi. Moja córka jest dorosła. Jak usłyszy zarzuty, to będzie musiała sobie z nimi poradzić. Jeżeli pójdzie do więzienia, to pójdzie - mówił wtedy w Fakcie.
Trzeba przyznać, że ten polityk przynajmniej jest konsekwentny - nie ma empatii zarówno do innych, jak i swoich najbliższych. Nie wiemy jednak czy w tej historii jest komu gratulować...