Ponad 20 lat temu Edycie Górniak wróżono wielką, międzynarodową karierę. Po zajęciu drugiego miejsca na Eurowizji Edyta, jak żadna inna Polka, była blisko spełnienia marzeń o wielkiej sławie. Niestety, jej kapryśny charakter i szereg złych decyzji skutecznie zahamowały dobrze zapowiadającą się karierę i dziś, zamiast bycia światowej klasy diwą, jest celebrytką, która od czasu do czasu występuje gdzieś, aby podreperować domowy budżet.
Ostatnio Edyta przyjęła chałturę na Narodowej Gali Boksu na Stadionie Narodowym. Impreza była hucznie zapowiadana i miała być wielkim sportowym wydarzeniem, jednak nie przyciągnęła zbyt wielu widzów, ani na trybunach, ani przed telewizorami. Rozczarowaniem były także walki.
Część artystyczna w wykonaniu Górniak także pozostawiała wiele do życzenia. Piosenkarka wyskoczyła na bosaka na zakrwawioną matę, gdzie zaśpiewała swoje największe hity w towarzystwie tancerzy.
45-latka najwyraźniej nie przyjmuje do wiadomości, że przybyło jej trochę ciała, albo ma wyjątkowo złośliwego stylistę, bo lateksowe spodnie, w które się ubrała niemal pękały na niej w szwach, a nadmiar ciała nieestetycznie wylewał się znad paska. Jako top Edyta założyła coś w rodzaj czarnej firanki, a całość zwieńczyła pomarańczowym pióropuszem, co miało chyba nawiązywać do jej "egzotycznej" urody i piosenki o Pocahontas sprzed 23 lat.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie na co dzień mieszka Górniak, tego rodzaju nakrycie głowy mogłoby wzbudzić pewne kontrowersje jako nieprzyzwoite wykorzystanie w celach komercyjnych kultury prawie wybitych w pień rdzennych mieszkańców.
Macie wrażenie, że kariera Edyty zmierza w dobrą stronę?