Hugh Grant przez lata uważany był za "wiecznego kawalera" z awersją do stałych związków i słabością do romansów. Aktor jest ojcem pięciorga dzieci z dwiema kobietami, które... były z nim w ciąży w tym samym czasie. Jednej z nich udało się w końcu usidlić Granta i przekonać go, by w wieku 57 zdecydował się założyć ślubną obrączkę. Tą kobietą okazała się szwedzka producentka telewizyjna, Anna Eberstein.
Na początku maja wiadomość o planowanym ślubie Granta zaskoczyła nawet jego najbliższych. Ponoć parze bardzo zależało na czasie i chcieli się pobrać jeszcze w tym miesiącu. Okazuje się, że plan wykonali, a symboliczne "tak" powiedzieli sobie w miniony piątek. Ceremonia odbyła się w urzędzie w Chelsea, nieopodal domu Granta w Londynie. Uroczystość była bardzo kameralna i uczestniczyło w niej jedynie grono najbliższych osób.
Krótko po godzinie 16 małżonkowie zeszli po schodach, trzymając się za ręce. Przyjaciele obsypali ich białym konfetti. Panna młoda ubrana była w krótką białą spódniczkę i dopasowaną niebieską koszulę. Na rękach trzymała córeczkę. Z kolei Hugh założył granatowy garnitur. Para zdecydowała się na dwie rożne obrączki - Anna będzie nosić prostą, złotą, a Hugh wybrał duży pierścień z trzema kamieniami.
Wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych i zrelaksowanych, była to oczywiście nieformalna okazja, w której obecni byli tylko bardzo bliscy członkowie rodziny - mówi informator obecny na miejscu.
Po wyjściu z ratusza nowożeńcy, rodzice Anny i jej dwaj bracia oraz ojciec i brat Granta, a także dwoje starszych dzieci pary, wsiedli do samochodów z kierowcą i udali się na przyjęcie wesele w nieznanej lokalizacji. Wcześniej obie rodziny zjadły wspólnie obiad w Colbert, francuskim bistro na pobliskim Sloane Square.
Grant poznał Annę w 2012 roku w barze. Wówczas spotykał się z recepcjonistką z chińskiej restauracji, która urodziła mu dwoje dzieci. Aktor nigdy nie ukrywał, że nie zamierza wiązać się na stałe z jedną kobietą. W jednym z wywiadów wprost powiedział, że "nie wierzy w małżeństwo" i jego zdaniem wiązanie się na wiele lat z jedną osobą jest "wbrew naturze". Jeszcze dwa lata temu twierdził, że sekret szczęśliwych małżeństw tkwi w tym, że... partnerzy się zdradzają.
Czy sądzę, że istoty ludzkie mogą być w 40-letnich monogamicznych, wiernych związkach? Nie - mówił w programie Howarda Sterna. Tak może jest w Biblii, ale w prawdziwym życiu nikt nigdy nie powiedział, że to dobry pomysł.
Hugh był dotąd zdania, że małżeństwo powoduje u małżonków "zaborczość, poczucie własności i zazdrość".
Jest coś nieromantycznego w małżeństwie. Zamykasz się na drugą osobę - wyjaśniał.
Tym bardziej dziwi, że zdecydował się poślubić Annę i w dodatku tak mu się z tym spieszyło. Myślicie, że będzie z nią budował "szczęście małżeńskie" według swojej teorii o zdradzaniu?