Monika Kuszyńska 12 lat temu podczas powrotu z koncertu uległa wypadkowi samochodowemu, na skutek którego doznała urazu kręgosłupa. Niestety, obrażenia były na tyle poważne, że wokalistka straciła czucie w nogach. Od tamtej pory porusza się na wózku inwalidzkim.
Mimo fatalnych wydarzeń sprzed lat, Monika nie poddała się i robi wszystko, by wieść normalne życie. Sześć lat temu wyszła za mąż za Jakuba Raczyńskiego, byłego saksofonistę Varius Manx. Rok temu para powitała na świecie syna Jeremiego, który - jak wyznaje Monika w rozmowie z magazynem Sens - całkowicie odmienił jej życie:
To dla mnie wyjątkowo trudny temat do rozmowy. Z jednej strony dlatego, że jest tak bardzo intymny, a z drugiej – tak świeży. Jeszcze sobie tego wszystkiego nie ułożyłam, jest we mnie dużo emocji - i tych pozytywnych, i tych mniej. Być może to nie tylko moje jednostkowe doświadczenie, prawdopodobnie mają tak wszystkie mamy - mówi z przejęciem o nowej roli.
Jednoczesnie przyznaje, że od kiedy została mamą uczy się funkcjonować z lękiem, wywołanym przez obawy o życie, swoje i dziecka oraz jego bezpieczeństwo:
Nagle zaczęłam się bać śmierci. Śmierci tych najbardziej ukochanych osób, ale i swojej śmierci - w kontekście syna. Najgorszy oczywiście w tym wszystkim jest lęk o niego. Nieraz spotykałam się z rodzicami, który doświadczyli straty dziecka. Kiedyś dużo łatwiej było mi z nimi rozmawiać, teraz takie spotkania bardzo przeżywam. Wtedy nie miałam tak rozbudowanej empatii - mówi i dodaje, że wraz z narodzinami dziecka, wrócił strach: Wrócił lęk. Lęk o jego przyszłość, o jego zdrowie i życie, po prostu lęk o niego. Oczywiście człowiek nie chce wyobrażać sobie złych rzeczy i stara się o nich nie myśleć, ale umysł podsuwa nowe obrazy. Uczę się nawet nie tyle walczyć, co funkcjonować z tym lękiem.