Od kilku dni media żyją aferą wokół posła Stanisława Pięty, który przez niemal rok miał prowadzić podwójne życie, zdradzając żonę z kobietą, którą poznał na... miesięcznicy smoleńskiej. Zaskoczenie jest tym większe, że poseł lubi się obnosić ze swoją religijnością i kreować na przykładnego męża i ojca.
Fakt opublikował jednak artykuł, z którego wynika, że poseł przekonywał kobietę, że jest "jedyna i stworzona do rozrodu", a nawet miał zaprowadzić ją do ginekologa, żeby to potwierdzić. Obiecywał też kochance, że "zwerbuje prywatne wojsko" z dzieci, które mu urodzi i "zrobi porządek w każdym mieście".
Według tabloidu, kiedy poseł stwierdził, że romans może wymknąć się spod kontroli i pogrzebać jego karierę polityczną, porzucił kochankę, a ona wpadła w depresję. Wreszcie zdecydowała się ujawnić SMS-y, jakie dostawała od polityka. Wynika z nich nie tylko, że z nią sypiał i namawiał do zajścia w ciążę, ale też, że próbował jej załatwić pracę wbrew jej woli.
W odpowiedzi Pięta wydał oświadczenie, w którym nazwał całą sprawę "atakiem na jego osobę". Zapowiedział tez pozwanie redakcji Faktu do sądu. Poseł twierdzi, że z kobietą, którą media przedstawiają jako "Joannę" jedynie się kolegował. Ogłosił, że widocznie "przesadził z dobrocią", gdy pomagał jej udzielając noclegu w Domu Poselskim.
Joanna podtrzymuje jednak swoją wersję i zapowiada, że nie da się zastraszyć. Na Twitterze opublikowała serię dramatycznych wpisów.
Publicznie przeproś ludzi, których oszukałeś. Oszukałeś prezesa, kłamiesz. Przeproś publicznie także prezydenta, wzywam cię. Przeproś i odejdź sam - pisze Joanna.
Kobieta daje też do zrozumienia, że obawia się o swoje życie i ogłasza, że nie planuje samobójstwa.
Nie zaszczujesz mnie, Pięto - grzmi domniemana kochanka. Dowody zabezpieczę notarialnie. Spisałam kilka oświadczeń. Publicznie oznajmiam, że nie zamierzam popełnić samobójstwa. Nie wycofuję swoich zeznań. Nie boję się ciebie. Jestem gotowa na badanie na wariografie.
Joanna zapowiada także pozew przeciwko tygodnikowi Wprost, który napisał, że miała obsesję na punkcie Andrzeja Dudy.
Zachowywała się jak psychofanka Dudy (...) pod koniec kampanii dostała nieformalny zakaz wstępu do busa - napisano w artykule.
Sugerowanie, że jest coś, czego nie ma i nigdy nie było. Próba oczernienia niewinnych ludzi, wykorzystywanie wizerunku, który nie jest publiczny. Nie ma na to mojej zgody - napisała.
Ostatecznie kobieta usunęła wpisy z Twittera. Wierzycie w jej wersję?