Gwiazdy mają to do siebie, że zawsze muszą wyglądać perfekcyjnie - w końcu to część ich profesji. Jako że od celebrytów wymaga się, żeby wyglądali lepiej niż "zwykli śmiertelnicy", sławni ludzie mają na każde zawołanie cały skład fryzjerów, stylistów i wizażystów, tak, aby mogli dbać o ich nienaganny wizerunek całą dobę. Rzadko mamy okazję zobaczyć najsłynniejsze aktorki czy piosenkarki w wersji "saute", jednak zdarzają się wyjątki, kiedy celebrytki pokazują się na ulicy w dresie i bez grama makijażu na twarzy.
Tak właśnie zrobiła Rita Ora, która w czwartek wybrała się do Electric Cinema w Londynie. Wokalistka widocznie stwierdziła, że nie musi stawiać na gwiazdorską stylizację, gdy chodzi o zwykły wypad do kina. Na tę okazję 27-latka wybrała brązowe, luźne dresy, czarną bluzę i czapkę z daszkiem. Na twarzy Rity można było dostrzec cienie pod oczami i drobne niedoskonałości cery, jednak trzeba przyznać, że wyglądała naprawdę dobrze.