Jeszcze kilka lat temu Anna Stachurska była szerzej nieznaną, choć utytułowaną i odnoszącą sukcesy, zawodniczką karate z Łodzi. Dzięki małżeństwu z Robertem Lewandowskim, który wkrótce stał się najlepiej zarabiającym polskim piłkarzem, Anna zyskała dostęp do wygodnego życia i nośne nazwisko, na którym zaczęła budować własną popularność. Obrała kierunek podobny do Ewy Chodakowskiej, promując się jako trenerka i dietetyczka. Różni je między innymi to, że proponowane przez Annę sposoby na uzyskanie pięknej sylwetki daleko wykraczają poza możliwości finansowe "przeciętnej Kowalskiej".
Wydaje się, że Anna łatwo odnalazła się w roli "fit wyroczni" i specjalistki od wszystkiego. Urodzenie dziecka jeszcze utwierdziło ją w przekonaniu, że może doradzać Polkom w różnych sferach życia, także w wychowywaniu dzieci. Anna udowodniła też, że nie ma dziedziny, na której nie da się zarobić. Na swoim blogu i Instagramie reklamuje m.in. dietetyczne produkty, szampony, książki, stroje sportowe, programy treningowe dla ciężarnych i nie tylko. Każdy post okrasza przy tym górnolotnymi sentencjami i wpisami, z których przebija "mentorski" ton. Niestety ostatnio bliżej jej nie do sportowca, a do "coacha", a jej teksty z mentorskich stały się raczej... śmieszne. Spójrzmy na "strategię marketingową" Lewandowskiej na przykładzie kilku wpisów.
Ostatni z nich zawierał perfekcyjnie wykonane zdjęcie dziecka - najprawdopodobniej Klary, choć zapewne celowo nie zostało to powiedziane, aby sprowokować użytkowniczki Instagrama do pytań i komentarzy. Maluch siedzi nad obiadem złożonym z ryżu, marchewek, brokułów i ryby, która wygląda, jakby była przygotowana na parze. Mała rączka sięga po kawałek mięsa. Wokół talerza rozrzucono kilka ziarenek ryżu, aby łatwiej było uwierzyć, że dziecko jest zainteresowane posiłkiem i już coś zjadło. Każda mama małego dziecka wie, że tego typu obiad niekoniecznie trafia w gusta kilkulatka. "Ann" sugeruje jednak, że to kwestia skorzystania z jej przepisu. Przy okazji gra na strunie poczucia odpowiedzialności matek za zdrowie i przyszłość ich dzieci.
A Wasze maluchy co lubią jeść najbardziej? Dobrze jest wprowadzać zdrowe nawyki od najmłodszych lat - poucza. Już wkrótce kolejne przepisy na blogu!
Pod postem czytelniczki zwracały uwagę, że nie trzeba być "ekspertem", aby wiedzieć, że zdrowe jedzenie jest... zdrowe, a dobre nawyki warto mieć.
Z całym szacunkiem Pani Aniu, ale to chyba żadna nowość, że dobrze jest wprowadzać zdrowe nawyki - napisała wyraźnie rozbawiona czytelniczka.
Choć niektórych może to bawić, nas raczej smuci, że właśnie na tym opierają się w dużej mierze posty Anny. Na oczywistościach, które mógłby pisać niemal każdy i zarabiać na tym równie duże pieniądze, ale niestety nie ma na nazwisko "Lewandowska".
Gdy spojrzeć na kolejne wpisy Anny, jest jeszcze zabawniej. Nie tak dawno celebrytka sama krytykowała coaching i tzw. głębokie myśli motywacyjne, twierdząc że to "zdania rzucane na wiatr". Ubolewała też nad tym, że dziś "każdy może być coachem i motywatorem". To ciekawe, bo na profilu Lewandowskiej można znaleźć mnóstwo tego typu właśnie "głębokich motywacyjnych sloganów", a ona sama wystąpiła niedawno na okładce magazynu Coaching.
Przypomnijmy: Lewandowska odlatuje na Instagramie i krytykuje (!) coaching: "Teraz KAŻDY MOŻE BYĆ MOTYWATOREM!"
Brak konsekwencji? Idźmy dalej. Oto kilka cytatów z profilu Anny: "Uśmiech jest zaraźliwy, więc nie pozostaje nic innego jak zarażać się nawzajem" - głębokie, prawda? I następny: "Nie ma czegoś takiego, jak lenistwo! Jest tylko brak wystarczającej motywacji". Kolejnymi przykładami można sypać jak z rękawa.
"Niewielki progres każdego dnia doprowadzi cię do wielkich rezultatów", "Małymi krokami w stronę wyznaczonego celu", "Nie trać swojej energii na zamartwianie się tylko przekieruj na wiarę w ludzi, uwierz w to co dobre jeszcze przed Tobą" - to tylko kilka pierwszych z brzegu.
Poza motywacyjnymi hasłami, jest też garść porad, bez których ciężko wyobrazić sobie życie.
"Pamiętaj o nawodnieniu podczas lata" - dzięki Bogu, że Anna o tym przypomina - w przeciwnym razie na polskich ulicach prawdopodobnie byłaby plaga udarów, bo przecież ludzie nie wiedzą o tym, że w trakcie upałów należy pić wodę...
"Każdy ruch przynosi lepsze efekty niż siedzenie i czekanie aż samo się zrobi" - tego, że ruch w jakiejkolwiek postaci jest dobry dla zdrowia, pewnie też nie wiedzieliście...
"Gdy za dużo weźmiesz na głowę, zrób sobie przerwę" - to chyba nie wymaga komentarza.
"Włosy, skóra, ciało! Dbajmy o siebie i dla siebie każdego dnia! Nie tylko od święta. Codzienna pielęgnacja daje właściwe efekty" - po tym wpisie, promującym nową linię szamponów, niektóre fanki Anny mogły się poczuć urażone. Czyżby zasugerowała im, że na co dzień chodzą brudne i zaniedbane?
"Obiecaj mi... powalcz o siebie, pokochaj się bezwarunkowo, trenuj!" - no to "pokochaj siebie bezwarunkowo" czy jednak "walcz i trenuj"? Znów brak konsekwencji.
Zdecydowana większość wpisów Anny zawiera podobny ton i banały, od których może rozboleć głowa. I wcale nie chodzi o to, że jesteśmy złośliwi. Uwierzcie, chcieliśmy znaleźć we wpisach Lewandowskiej coś niebanalnego i naprawdę przydatnego z punktu widzenia zwyczajnej kobiety, która zmęczona po całym dniu pracy i obowiązków, chce jeszcze jakoś o siebie zadbać. Niestety, znaleźliśmy jedynie stek pustych sloganów i perfekcyjnych zdjęć niczym z katalogu reklamowego, opatrzonych setkami odnośników do sponsorów. No chyba, że się nie znamy na "nowoczesnym motywowaniu"...
Oczywiście, każdy ma prawo prowadzić swój biznes tak jak chce, a odbiorcy mogą, ale nie muszą korzystać z jego produktów i usług. Warto jednak, aby wiedzieli, na co poświęcają swój cenny czas i wydają ciężko zarobione pieniądze.