Dwa tygodnie temu Harvey Weinstein trafił w końcu przed wymiar sprawiedliwości, który postawił mu zarzuty gwałtu i zmuszenia do seksu dwóch kobiet. Przypomnijmy, że dotychczas o występkach producenta odważyło się opowiedzieć kilkadziesiąt poszkodowanych, a sprawa Weinsteina zapoczątkowała akcję #metoo, pod wpływem której rozgorzała dyskusja na temat molestowania seksualnego, nie tylko tego w Hollywood.
We wtorek Weinstein znów pojawił się w nowojorskim sądzie, tym razem, żeby oficjalnie... nie przyznać się do winy i stawianych mu zarzutów. Przyjaciel Weroniki Rosati wciąż twierdzi, że jest niewinny i nie zmuszał kobiet do uprawiania seksu ani ich nie gwałcił. Prawnik producenta, Benjamin Brafman, będzie chciał podważyć wiarygodność złożonych zeznań.
Póki co Weinstein może korzystać z przebywania na wolności, bo wyszedł z aresztu za kaucją w wysokości miliona dolarów. Wciąż ma na nodze urządzenie monitorujące, które sprawdza, gdzie się znajduje.