11 czerwca 2018 roku zmarł wybitny aktor, Roman Kłosowski, znany w wielu niezapomnianych ról, między innymi brawurowej komediowej kreacji Maliniaka w serialu Jerzego Gruzy Czterdziestolatek.
Kłosowski od dawna miał kłopoty ze zdrowiem. W wyniku zwyrodnienia plamki żółtej niemal całkowicie stracił wzrok. Jednak póki żyła jego żona, nie przejmował się za bardzo chorobą. Krystyna Kłosowska załatwiała za męża większość codziennych spraw, a także czytała mu scenariusze i pomagała przygotować się do roli. Kiedy zmarła trzy lata temu, okazało się, że aktor nie radzi sobie z podstawowymi czynnościami.
Wiosną tego roku zdecydował się na przeprowadzkę do domu opieki. Mógł wybrać Dom Artysty Weterana w Skolimowie, jednak ostatecznie zdecydował się na placówkę położoną na obrzeżach Łodzi, gdzie mieszka jego syn z rodziną.
Z odwiedzinami często wpadała także wieloletnia przyjaciółka Kłosowskiego, Teresa Lipowska.
Półtora tygodnia temu odwiedziłam Romka w ośrodku opieki, w którym ostatnio przebywał - wspomina aktorka w Super Expressie. Tego dnia był w dobrej formie, normalnie rozmawialiśmy, pojechaliśmy wózkiem na spacer, podczas którego Roman mówił mi wiersze. Potem pojawiło się zapalenie płuc, szpital…
Lipowska odwiedziła Kłosowskiego jeszcze raz, tuż przed śmiercią, gdy leżał w jednym z łódzkich szpitali.
Gdy go ujrzałam, był w strasznym stanie - opowiada aktorka. Bardzo cierpiał. W niedzielne południe głaskałam go po ręku. Był już bardzo słaby, z bardzo marnym kontaktem. Ale wiem, że wiedział, że jestem obok. Głaskałam go delikatnie. To było nasze ostatnie pożegnanie. Śmierć skróciła jego męki. Przez wiele lat byliśmy ze sobą bardzo, bardzo blisko. Czuję ulgę, że towarzyszyłam Romkowi w ostatnich chwilach. Nie wierzę, że Roman umarł. Nie wierzę, bo on dla mnie zawsze będzie żył.