Joanna Brodzik po urodzeniu synów mocno ograniczyła swoje zobowiązania zawodowe. Jak zapewniała w wywiadach, nie chciała mieć poczucia, że coś ważnego ją w życiu omija.
Moi synowie, którzy przyszli na świat za wcześnie, potrzebowali mnie w pełnym wymiarze - wyznała aktorka.
Z czasem okazało się, że powrót do show biznesu nie jest tak prosty, jak zakładała. Na szczęście Joanna dostała rolę w serialu, opartym na powieściach Małgorzaty Kalicińskiej.
To było wygodne rozwiązanie, bo zdjęcia były kręcone latem na Mazurach i producenci pozwolili aktorce zabierać na plan całą rodzinę. Nawet finansowali wakacje jej dzieci i partnera nad jeziorem. Cała ekipa była zachwycona urlopem na koszt abonentów, a na planie panowała rodzinna atmosfera. Niestety, Joannie jakoś mało się ona udzieliła http://www.pudelek.pl/artykul/34134/nie_rozmawia_z_ludzmi_z_pracy/
Po zakończeniu sagi o rozlewisku, Joanna wielkie nadzieje wiązała z serialem TVN-u Nie rób scen. Jednak produkcja, oparta na izraelskim formacie, nie wywołała entuzjazmu widzów i została zawieszona po jednym sezonie. Obecnie Brodzik realizuje się aktorsko głównie w warszawskim Teatrze Capitol oraz kampanii reklamowej, w której występuje ze swoim partnerem Pawłem Wilczakiem i wnukami Marka Borowskiego.
Rok temu, ku radości Joanny, TVP podjęła decyzja o nakręceniu kolejnych odcinków serialu o rozlewisku. Aktorce obiecano 10 tysięcy złotych za dzień zdjęciowy. Niestety, zainwestowane środki nie przełożyły się na oglądalność. Pensjonat nad rozlewiskiem zgromadził zaledwie 1,4- milionową widownię, którą TVP uznała za niewystarczającą, by podjąć decyzję o kontynuacji.
W najbliższym czasie na pewno nie wrócimy na Mazury – zapowiada w Super Expressie producentka Katarzyna Kalicińska.