Życie Lisy Marie Presley mogłoby posłużyć jako gotowy scenariusz do dramatu czy dreszczowca. Jako 9-latka Lisa straciła ojca, którego znaleziono nieprzytomnego w łazience w ich rodzinnym domu. Cztery lata później padła ofiarą molestowania seksualnego, którego dopuszczał się na niej nowy chłopak jej matki. A to wciąż nie był koniec pasma nieszczęść. Córka Elvisa czterokrotnie wychodziła za mąż, między innymi za Nicholasa Cage'a czy Michaela Jacksona, który nawet pośmiertnie podejrzewany jest o wieloletnie molestowanie dzieci. Podobną sytuację Lisa przechodziła z Michaelem Lockwoodem, swoim ostatnim mężem, u którego na komputerze znaleziono materiały pornograficzne z udziałem ich 8-letnich córek.
Do poważnych problemów Lisy Marie doszły właśnie kłopoty finansowe. Choć życie córki Presleya nie układało się najlepiej, dzięki dorobkowi artystycznemu ojca nie musiała martwić się chociaż o pieniądze. Okazuje się jednak, że jej były menadżer, Barry Siegel przez lata okłamywał ją co do jej finansów.
Od kilku miesięcy w Sądzie Najwyższym w Kalifornii toczy się sprawa z powództwa córki Presleya. Lisa oskarżyła Siegela o niegospodarne zarządzanie majątkiem. Jak donosi Daily Mail, Barry zapewniał Lisę, że jej finanse są w świetnym stanie. Okazało się jednak, że szacowany na około 100 milionów dolarów majątek Lisy Marie zmniejszył się do... 14 tysięcy dolarów. Powodem miało być bankructwo produkcji American Idol, w którą zostały zainwestowane fundusze. Do tego wszystkiego dochodzą przelewy opiewające na 700 tysięcy dolarów wychodzące z konta Listy na konto Barry'ego. Menadżer broni się sugerując, że Presley wydała 100 milionów na wystawne, luksusowe życie.
Jak myślicie, na co mogła wydać 100 milionów?