Po wczorajszym odcinku Gwiazdy tańczą na lodzie mamy bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony odetchnęliśmy, bo jednak Jola Rutowicz nie straszy już w paśmie wysokiej oglądalności. Ale z drugiej - wszystko to było szyte zbyt grubymi nićmi. Producenci przestraszyli się chyba oskarżeń ze strony Rzecznika Praw Obywatelskich i zrezygnowali z jej udziału. Wpływ miało też na pewno to, że Jolka nie paliła się do dodatkowych treningów. Czy zapłaci 100 000 zł kary? A może Dwójka jej daruje i będzie utrzymywać, że Rutowicz nigdy nie miała wracać?
W strefie zagrożenia znalazły się wczoraj Kasia Burzyńska i Beata Ścibakówna. W głosowaniu SMS-owym przegrała prezenterka MTV. Jednak w tym momencie "zaskoczenie"... Ze studiem połączył się kontuzjowany Conrado Moreno i teatralnym głosem zapowiedział, że oddaje swoje miejsce w programie Burzyńskiej. A przecież 2 godziny wcześniej już z niego zrezygnował. Naprawdę, jako aktor furory nie zrobi...
Wyszło to jak kiepski żart. Zamiast powiedzieć na początku, że w tym odcinku nikt nie odpadnie, wyreżyserowano jakąś komedię. Przecież ogłoszono nawet oficjalnie, że w tym stanie Moreno nie może wrócić na lodowisko. Sam się zresztą pożegnał ze wszystkimi na początku programu. Ktoś chyba tego do końca nie przemyślał.
Co poza tym? Doda i Steczkowska nadal ze sobą walczą. Co prawda nie jest ani ostro, ani wulgarnie, ale trudno nie zauważyć drobnych złośliwości, jakimi co rusz się częstują. Justyna ciągle nazywała drugą jurorkę, Renatę Aleksander "królową". Do Rabczewskiej za to mówiła "Dorota", czego ta nie znosi. Nie przepuściła okazji, żeby dogryźć Steczkowskiej:
Jusia, krótki kurs czytania, specjalnie dla ciebie. Co tu jest napisane? Czytamy: D–o–d–a!
Aha, i Gocha Andrzejewicz rozbierają się na kanapie NAPRAWDĘ nie jest tym, co chcielibyśmy oglądać w piątek wieczór! Litości! Nikt poza "nietoperzem" nie powinien tego oglądać.