19-letnia Edyta Zając poznała Cezarego Pazurę ponad 11 lat temu w wagonie restauracyjnym pociągu relacji Kraków - Warszawa. Nie wiedziała wtedy, że Czarek jest sławnym aktorem, któremu urodzi trójkę dzieci i zostanie blogerką parentingową.
Edyta Pazura realizuje skrupulatnie złożone swoim "fanom" obietnice. Blog faktycznie różni się od strony Ani Lewandowskiej. Przede wszystkim poziomem zamieszczanych treści...
Najnowszy "felieton" opublikowany przez Edzię na łamach bloga Maybe Baby pozostawia wiele do życzenia - nie tylko pod względem zamieszczanych informacji, które nie wiadomo komu i do czego mogłyby się przydać (a skoro nikomu i do niczego to jaki jest sens publikowania takich "dzieł"?), ale także pod względem stylistycznym. Musimy przyznać, że ciężko było przebrnąć przez pierwszy akapit, a później było tylko gorzej.
Edyta przede wszystkim żaliła się na konieczność podróży pociągami oraz wyrażała żal spowodowany zbyt późnym wynalezieniem pendolino:
Mimo że podczas przerw w zajęciach na UJ znajomi szli na fajki, a ja w tym czasie odciągałam pokarm w uczelnianym kiblu, to studia były dla mnie odskocznią od warszawskiego zgiełku - zaczyna młodzieżowo Edzia. Oczywiście każde pytanie typu: "Edyta, wyskakujesz z nami wieczorem?" kończyło się moją negatywną odpowiedzią, to moi znajomi i tak bardzo mnie wspierali i tworzyliśmy niezłą paczkę - Edyta wyraźnie próbuje opowiedzieć jakąś historię, jednak kilka zdań później przypomina sobie, że to blog parentingowy i wraca do tematu pokarmu z szalenie wyszukanym porównaniem: Karmiąc piersią Amelię i Antosia, uważałam na każdy kęs jedzenia, niczym Stachurski karmiłam się energią słońca - pisze.
Poza opisami jak "pewną siebie i spokojną kobietą" jest Edyta, uwagę przyciąga dość nieoczywisty problem macierzyństwa, z którym borykała się żona Czarka. Chodzi o przywiązywanie nocnika do markowego (!) plecaka:
No więc jakie było to moje wczesne macierzyństwo?! Cholernie ciężkie - zaczyna. Z drugiej jednak strony, moje samozaparcie, które niewątpliwie zawdzięczałam ówczesnej metryce, pozwalało mi co czwartek pakować manatki i wraz z trzymiesięczną Amelką wsiadać do pociągu, studiować i z powrotem do Warszawy. Jak to długo trwało?! Ano trwało pięć pełnych lat moich studiów, podczas których podróżując pomiędzy dwoma miastami, urodziłam dwoje dzieci. Jak było? Uff... - wzdycha znacząco i wraca do opowieści: Nie było słynnego Pendolino, więc jeździłam pociągami w których to dziura na spuszczenie odchodów w toalecie była sennym koszmarem mojego najstarszego dziecka. Finał był taki, że do mojego plecaka NorthFace z którym podróżowałam co tydzień do Krakowa, przywiązywałam różowy nocnik mojego dziecka - mówi.
Edyta, naprawdę podziwiamy, że dałaś radę.