Świat nadal elektryzuje wiadomość o rozwodzie Madonny i Guy’a Richie. Podobno wina lezy nie tylko po jej stronie. Znajomi i przyjaciele piosenkarki twierdzą, że mąż od początku był dla niej zimny, oschły i to przez niego małżeństwo nigdy nie było udane.
Najgorszy okres zaczął się po wypadku, któremu uległa trzy lata temu. W 2005 roku Madonna spadła z pędzącego konia podczas gry w polo. Złamała cztery żebra, obojczyk, łopatkę i lewą kostkę. Była cała poturbowana, a doświadczenie to potem nazwała „najbardziej bolesnym w życiu”.
Reakcja Guy’a na ten wypadek podobno była zupełnie obojętna (jakby to powiedziała Doda - "ambiwalentna"...)
Nie współczuł jej, nie pomagał. Bagatelizował sprawę twierdząc, że "Madge jest twarda i na pewno da sobie radę. Madonna bardzo to przeżyła, zawiodła się na mężu. Zrozumiała, że nie ma w nim żadnego oparia. Żaliła się przyjaciołom, że "taka osoba nie może być jej pokrewną duszą".
Kiedy ich małżeństwo zaczęło się ostatecznie sypać, wyrzucała to Guy’owi w kłótniach. Krzyczała: „Czy ty mnie w ogóle kiedyś kochałeś?!”
Znajomi pary twierdzą, że rozwód wisiał w powietrzu od wielu miesięcy. Od dawna do mediów przeciekały szczegóły z ich życia: że sypiają w oddzielnych łóżkach, nie rozmawiają ze sobą i utrzymują poprawne relacje tylko ze względu na dzieci.
Naprawdę ciężko doszukać się jakiejś jednej, najpoważniejszej przyczyny - mówi jeden z nich. „Jeśli można wskazać jakiś jeden punkt kiedy wszystko zaczęło się sypać, to z całą pewnością był nim ten wypadek.