Andy Warhol przepowiedział, że w przyszłości każdy będzie mieć swoje 15 minut sławy. Wydawać by się mogło, że te czasy nadeszły wraz z rozwojem Internetu. Praktycznie każda osoba posiadająca odpowiednie urządzenie jest w stanie założyć profil na portalu społecznościowym i dzielić się ze światem swoimi talentami lub przemyśleniami. Okazuje się jednak, że wraz z rozpowszechnieniem się stron jak YouTube czy Instagram, wzrosła również konkurencja na rynku. Nawet utalentowanym artystom coraz trudniej jest się wybić. Aby wyróżnić się z tłumu, osoby kreatywne są więc często zmuszone do podejmowania drastycznych kroków.
Do ogromnego grona twórców, którym nie udało się utrzymać w głównym nurcie branży muzycznej należy Natasha St-Pier. Francuskojęzyczna wokalistka kanadyjskiego pochodzenia zadebiutowała w 1996, jednak za złote lata jej kariery uważa się okres między 2001 a 2003 rokiem. Lata mijały, a popularność artystki spadała z krążku na krążek. Mimo trudności, Natasha nie zniechęciła się i już trzeciego sierpnia światło ujrzy jej najnowsza płyta. Z tej okazji Kanadyjka zdecydowała się podjąć działania promocyjne przed premierą, w ramach których wzięła udział w bardzo specyficznej sesji zdjęciowej. Zapozowała do niej w codziennej stylizacji, wyjątkowo niezręcznie układając swoje ciało. Zdaje się, że artystka była dość spięta w trakcie zdjęć, co dało o sobie znać w postaci nerwowego śmiechu. Za tło tej estetycznej pomyłki posłużył wyjątkowo sterylnie wyglądający budynek w pastelowych kolorach, przypominający bardziej plan filmowy niż miejsce zamieszkane przez ludzi. Oglądając rezultaty sesji, przestają nagle dziwić niskie wyniki sprzedaży płyt kompozytorki.
Mąż Natashy jest z zawodu saperem. Myślicie, że to on zainspirował ją do tej "bombowej" sesji?