Nikt nie przypuszczał, że rok 2018 będzie przełomowy dla Korei Północnej, która przez całe dziesięciolecia ugruntowała się na pozycji szczelnie zamkniętej na świat, groźnej i okrutnej dyktatury. W kwietniu doszło do historycznego spotkania pomiędzy dyktatorem północy Kim Dzong Unem i prezydentem południa Moon Jae-inem. W czerwcu zaś w Singapurze Kim spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Panowie byli w doskonałych humorach i najwyraźniej liderowi kapitalistycznego kraju nie przeszkadzały liczne morderstwa i inne zbrodnie, jakich dopuściła się jego rodzina.
Światło dzienne ujrzał właśnie kadr z wizyty dyktatora w jednej z fabryk w mieście Sinŭiju. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że państwowe media Korei Północnej (innych w końcu nie ma) pokazały Kima z wyraźnie brudnymi spodniami. To duże zaskoczenie, bo dyktator, jak jego poprzednicy, dotąd miał nieskazitelny wizerunek, a gdy dodamy do tego obsesję Una na punkcie czystości, sterylizowanie i dezynfekowanie wszystkiego, to możemy przypuszczać, że musiał mocno męczyć się, by ocieplić swój wizerunek.
Udało się? Zaczynacie go lubić?