Jesienią minie dziewięć lat odkąd Jan Kliment dołączył do ekipy Tańca z gwiazdami. Od początku dobrze mu szło i w każdej edycji, oprócz tej, gdy partnerował Natalii Siwiec, która okazała się wyjątkowym antytalentem, kręcił się koło podium. Zwykle jednak kończył rywalizację na trzecim lub drugim miejscu, ocierając się o zwycięstwo.
Passa odwróciła się w zeszłym roku. Kliment w parze z Natalią Szroeder w końcu zdobył Kryształową Kulę.
W kolejnej edycji dostał do pary Beatę Tadlę, będącą świeżo po rozstaniu z Jarosławem Kretem, który pięć lat temu obiecał jej w Vivie ślub, a tuż przed rozpoczęciem Tańca z gwiazdami poniżył ją na łamach tego samego magazynu, wykręcając się od spełnienia obietnicy.
Już w trakcie czytania ich wspólnego wywiadu stało się jasne, że nie dotrwają jako para do pierwszego odcinka.
Rozstanie jednak wyszło Beacie na dobre. Wzruszeni losem porzuconej kobiety widzowie chętnie na nią głosowali. Krzysztof Gojdż i Jan Kliment ogłosili, że szukają dla niej godnego partnera, zaś Adam Kraśko groził Kretowi widłami.
Skończyło się tym, że Beata wygrała wiosenną edycję, dzięki czemu będzie mogła trochę podgonić kredyt, który jeszcze za szczęśliwych czasów zaciągnęła z Jarkiem na segment pod Warszawą, a Kret z podkulonym ogonem musiał uciekać z kraju
Zanim jednak Beata podjęła ostateczną decyzję, co zrobić z pieniędzmi, wydała trochę na prezent dla swojego tanecznego partnera.
Zamówiłam dla niego replikę Kryształowej Kuli, bo to jemu zawdzięczam wygraną w programie - ujawnia prezenterka w rozmowie z magazynem Flesz.
Wzruszony Janek nie mógł się nacieszyć prezentem... Reszta ze 100 tysięcy złotych została na razie na koncie. W najbliższych miesiącach Tadlę czekają trudne decyzje mieszkaniowe, a na razie wybiera się z synem na wakacje.
Lecimy w sierpniu na Kubę, a potem do Stanów Zjednoczonych - ujawnia Beata.
Chyba już na dobre otrząsnęła się po Krecie.