Właśnie mijają dwa lata odkąd Edyta Górniak podczas wakacji spędzanych w Kalifornii uznała, że wcale nie ma ochoty wracać do Polski. Zresztą trudno jej się dziwić. W Polsce zostawiła procesy sądowe, wytoczone przez byłych teściów, niestabilnego emocjonalnie właściciel domu, który wynajmowała w Krakowie i byłego męża - kokainistę, siedzącego w areszcie za śmiertelne potrącenie kobiety na pasach.
Więc rzeczywiście nie było specjalnie do czego wracać.
Przez kolejne dwa lata piosenkarka cieszyła się upragnioną anonimowością, a jej syn wreszcie znalazł kolegów, którzy nie wiedzą o ponurej przeszłości jego taty.
W czerwcu Allan zakończyć naukę w katolickim liceum w Los Angeles i zaczął zastanawiać się nad swoją przyszłością. Przez chwilę wpadł nawet na pomysł. by zdawać do szkoły wojskowej, ale w końcu doszedł do wniosku, że najbardziej chce zostać producentem muzycznym.
Edyta już go zapisała do prywatnej szkoły o takim profilu, jednak, niestety, nie wychodzi to tanio…
Jak donosi Super Express, miesięczne czesne wynosi równowartość 30 tysięcy złotych. Czyli rocznie za szkołę będzie musiała płacić 300 tysięcy przez kolejne cztery do sześciu lat.
Oczywiście na pomoc finansową ze strony byłego męża nie może liczyć, dlatego artystka nie ma wyjścia jak tylko wrócić do koncertowania. Przez całe wakacje będzie pracować, a na jesień zaplanowała akustyczną trasę koncertową. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, sezon koncertowy zamknie zyskiem w wysokości miliona złotych, a dodatkowe 400 tysięcy dorzucą producenci programu The Voice Kids.