Fakt poświęcił kolejną rozkładówkę na obnażenie małości Anny Muchy. Gazeta zaprosiła do wypowiedzi Krystynę Loską, która powiedziała:
Festiwal filmowy w Gdyni to impreza prestiżowa. Konferansjer powinien znać swoje miejsce i wiedzieć, że nie on się tu liczy, ale twórcy, reżyserzy, aktorzy. Gospodarz gali jest od tego, by prowadzić imprezę, a nie po to, by sam się pokazywać.
Leon Niemczyk także nie szczędził ostrych słów:
Od aktorów wymaga się kultury. A jeśli tej kultury nie było, to o czym tu mówić? Ja na nazwisko pracowałem 60 lat, ona już uważa się za wielką artystkę. Niech teraz zbierają "laury" ci, którzy powierzyli jej prowadzenie tej imprezy.
Witold Pyrkosz mówi o Ani tak:
To naganne zachowanie ze względu na rangę tego festiwalu. Po pierwsze, powinna mieć świadomość, w czym bierze udział. Po drugie, wystarczająco długo pracuje w zawodzie aktora, by wiedzieć, co jej wypada, a co nie. Jej zachowania nie da się wytłumaczyć.
Przypomnijmy - dyrektor artystyczny festiwalu Mirosław Borek postanowił zakończyć współpracę z młodą aktorką po pierwszym dniu festiwalu, kiedy to jej zachowanie, styl prowadzenia imprezy, a także ubiór zostały przez wiele osób odebrane jako skandaliczne.
Fakt przypomina też ostatnie dokonania zawodowe i życiowe Muchy. Jeszcze niedawno młoda aktorka była radną warszawskiej gminy Centrum - jak podkreśla Fakt, nie za darmo. Jednak po jakimś czasie znudziła się tym zajęciem, a podczas swojego samorządowego etapu niewiele wskórała. Wtedy to dostała rolę w serialu M jak miłość. Jak się jednak okazuje, nie szło jej tam za dobrze:
Prawdziwym problemem było kręcenie przez Anię scen wymagających dramaturgii. Kiedy musiała zapłakać, duble było trzeba powtarzać po kilka razy. A i tak efekt był żałosny - mówi jeden z aktorów serialu.
Zastanówmy się, kto to mógł być? Na planie spotykała się głownie z braćmi Mroczkami, których trudno posądzić o dogłębną znajomość technik aktorskich, podobnie jak Kasię Cichopek. Zostaje więc Marcin Bosak - jedyny w tym towarzystwie aktor z wykształcenia.