W ostatnim czasie Donald Trump bardzo dba o relacje z innymi państwami. W piątek przyleciał do Wielkiej Brytanii, gdzie spotkał się z królową Elżbietą II. Spotkanie nie obyło się bez wpadek prezydenta Stanów Zjednoczonych, który kilkakrotnie złamał protokół.
Prywatną część wizyty na Wyspach Brytyjskich polityk spędził w Szkocji, gdzie ma swoją posiadłość niedaleko Glasgow. W wywiadach 72-latek lubi podkreślać swoje europejskie pochodzenie. Matka prezydenta była bowiem Szkotką, a jego ojciec Niemcem. Niestety, Trump nie mógł liczyć na ciepłe powitanie ani w Anglii, ani w Szkocji. W Londynie zorganizowano na ulicach protesty jego przeciwników. Do podobnej sytuacji doszło w Edynburgu, gdzie kilka tysięcy demonstrantów manifestowało swoją niechęć do kontrowersyjnego polityka.
Spotkania z Trumpem odmówiła nawet premier Szkocji, Nicola Sturgeon. Zamiast niej, na lotnisku przywitał Trumpa i Melanię przedstawiciel brytyjskiego rządu. Oficjalnie powodem jej decyzji miał być fakt, że tego dnia stanęła na czele marszu społeczności LGBT. Sturgeon została uznana honorowym gościem parady Pride Glasgow, w dowód wdzięczności za długoletnie wsparcie dla osób homoseksualnych, biseksualnych, interseksualnych i transpłciowych. Premier maszerowała na czele ośmiotysięcznego pochodu w koszulce z tęczowym napisem "wybierz miłość".
Jestem dumna z tego, że Szkocja uważana jest za jeden z najbardziej postępowych krajów w Europie pod względem równości LGBTI, a Pride Glasgow to fantastyczne wydarzenie. Jako społeczeństwo musimy zawsze walczyć o równość i uczciwość oraz bronić osiągniętego postępu - powiedziała szefowa Rady Ministrów.
Sturgeon jest pierwszym premierem w Wielkiej Brytanii, który stanął na czele marszu równości.
Trump nie odniósł się bezpośrednio do odmowy spotkania ze strony pani premier. W najnowszym wywiadzie dla The Sun stwierdził jedynie, że "nie czuje się w Wielkiej Brytanii mile widziany".