Mundial dobiegł końca, ale chyba mało kto miał nadzieję na tak widowiskowy finał, jaki rozegrał się w niedzielę na moskiewskich Łużnikach. Nie dość, że w meczu padło sześć bramek (w tym jedna samobójcza), to sporo działo się także na trybunach oraz po ostatnim gwizdku. Zmagania Francuzów i Chorwatów oglądali prezydenci obydwu państw, a podczas dekoracji medalowej miał miejsce mały skandal, gdy przed ulewnym deszczem ochroniono jedynie Władimira Putina. Pozostali, w tym prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarović, mokli w ulewie.
Przypomnijmy: Mundial 2018: Francuski Macron czy chorwacka Grabar-Kitarović? Prezydenci oglądają finał mistrzostw (ZDJĘCIA)
Druga połowa spotkania też resztą zaczęła się od skandalu, gdy na murawę wbiegło nagle kilka osób przebranych za policjantów. Być może ten fakt zmylił czujność stewardów pilnujących bezpieczeństwa, bo szarpanina na boisku trwała dłuższą chwilę, a demonstranci zdążyli nawet przywitać się z piłkarzami. Okazało się, że za wszystkim stoi grupa Pussy Riot, słynni rosyjski aktywiści walczący o prawa człowieka.
Wtargnięcie na murawę także miało wymiar polityczny. Grupa opublikowała bowiem post na Facebooku, w którym przyznała się do performence'u, ale i wyjaśniła powody zakłócenia rozgrywek. We wpisie przywołano postaci dwóch rosyjskich aktywistów: Dmitrija Prigowa oraz Ołeha Sencowa, który od dwóch miesięcy prowadzi w kolonii karnej strajk głodowy, domagając się uwolnienia więźniów politycznych.
Wśród postulatów wymienionych na Facebooku znajdują się takie jak "Stop nielegalnym aresztowaniom podczas wieców politycznych" oraz "Koniec fabrykowania dowodów oraz koniec przetrzymywania więźniów bez powodu".
Przypomnijmy, że cztery lata temu, podczas olimpiady w Soczi, członkowie Pussy Riot padli ofiarami pobicia, nagrywając utwór Putin nauczy cię kochać ojczyznę. Sprawców nie zatrzymano.