W maju minęły dwa lata odkąd Maryla Rodowicz wróciła z długiego weekendu w Dubaju, gdzie zatrzasnęła się w windzie liczącego 163 piętra najwyższego budynku świata i odkryła, że pod jej nieobecność mąż, Andrzej Dużyński spakował walizki i wyprowadził się z ich rezydencji w Konstancinie.
W jednym z wywiadów Maryla wyznała gorzko, że o rozstaniu powiadomił ją drogą mailową...
Z czasem wyszło na jaw, że miał do niej żal o to, że z wiekiem robi się coraz bardziej niedyskretna.
Kiedy naskarżyła w wywiadzie, że na starość zrobił się marudny, zaniedbany i po cichu podżera ciastka, Dużyńskiemu puściły nerwy.
W rewanżu zamówił konsultację w kancelarii adwokackiej, nie ukrywając, że rozważa zawarcie w orzeczeniu rozwodowym klauzuli o zakazie wypowiadania się na tematy związane z małżeństwem.
Podobno zagroził też żonie, że jeśli nie skorzysta z okazji, żeby siedzieć cicho, to on przestanie płacić na jej utrzymanie.
Kiedy to nie pomogło, poprosił prawników o sformułowanie specjalnej klauzuli w taki sposób, żeby nawet Maryla nie mogła udawać, że nie zrozumiała.
Zasada jest jasna: jeśli wspomni w wywiadzie o mężu albo sprawie rozwodowej, słono za to zapłaci.
Jeśli złamie zakaz, dostanie karę finansową, a nawet może przegrać sprawę w sądzie - ujawnia informator Faktu. Musi się bardzo pilnować.
Rzeczywiście, tym razem szybko się nauczyła. Dzwoniącemu do niej dziennikarzowi wyrecytowała krótką formułkę: Nie wypowiadam się na ten temat, a dom zapisany jest na mnie.