Jeden z najbardziej "kontrowersyjnych" polityków - jeśli w ten sposób można określić osobę, która gardzi prawami człowieka - Janusz Korwin-Mikke, wyjechał na wakacje nad polskie morze. Choć partii Janusza kolejny rok z rzędu nie udało się zebrać wystarczającej ilości głosów, by dostać się do Sejmu, polityk ma powody do zmęczenia niezwiązane z pracą. Na przestrzeni kilku tygodni jego córka została skazana za posiadanie heroiny, a jeden z najbliższych współpracowników świadomie zarażał swoje partnerki kiłą.
Janusz Korwin-Mikke wypoczywa aktualnie w jednej z nadbałtyckich miejscowości o nazwie Łazy. Pomimo wywieszonej czerwonej flagi ostrzegawczej, polityk zdecydował się na kąpiel w morzu. Widok dryfującego na fali Janusza zaniepokoił przechadzających się nieopodal amatorów polskich plaż, którzy zaalarmowali ratowników. Jeden z uczestników akcji ratunkowej w rozmowie z Super Expressem wyznał, że Korwin-Mikke był wyraźnie osłabiony:
Pomogłem mu wyjść z morza. Był osłabiony. Bałtyk nie był spokojny, a przy wstecznych prądach i blisko brzegu można stracić grunt pod nogami i o własnych siłach nie wyjść na brzeg. Tak było w tym przypadku - mówi ratownik.
Perspektywa Janusza jest zgoła odmienna. Polityk twierdzi, że sygnalizował ratownikom chęć zażycia morskiej kąpieli, przed czym ci nie protestowali. Na dodatek podobno zapewniał ich, że pływa jak ryba:
Podszedłem do ratowników w Łazach i powiedziałem, że chcę sobie popływać. Jak wracałem po jakimś czasie spokojnie, to na brzegu stało dwóch ratowników i mówią mi, że muszą mnie ratować, bo dostali sygnał, że ktoś się topi. No w tym kraju nie można nawet utopić się spokojnie. Ja pływam jak ryba - mówi ze śmiechem Korwin-Mikke.
Faktycznie wyszło ta zabawnie jak się wydaje Januszowi?