We wtorek fani Demi Lovato zamarli, gdy media poinformowały, że piosenkarka trafiła do szpitala po przedawkowaniu heroiny. 25-latka podzieliła los wielu gwiazdek Disneya i mimo pozytywnego wizerunku na zewnątrz, od lat borykała się z nałogiem. Przypomnijmy, że Lovato przyznała się do uzależnienia od kokainy w wieku... 17 lat.
Demi Lovato podobno już jest przytomna i przebywa w towarzystwie wspierającej jej mamy. Media za oceanem zaczęły jednak analizować ostatnie dni przed tragedią. Jak można się było spodziewać, Demi wróciła do narkotyków jakiś czas temu, nie pozwalając innym pomóc sobie w uzależnieniu.
Ludzie, którym na początku na niej zależało, zaczęli się od niej powoli odsuwać - mówi źródło magazynu ET. Było niebezpiecznie się z nią trzymać. Ludzie nie chcieli pracować z Demi, bo odsuwała tych, którzy chcieli dla niej dobrze.
25-latka rzuciła się w wir imprez, spędzając poza domem całe noce. Było jasne, że wróciła do narkotyków, chociaż nie chciała się do tego przyznać.
Wszyscy widzieli, że miała podkrążone oczy, chociaż podejrzewano problemy ze snem i jedzeniem, tak jak miało to miejsce wcześniej - donosi ET. Wkrótce okazało się, że jest znacznie gorzej, a Demi jest na równi pochyłej. Wpadła w złe towarzystwo.
Rodzina piosenkarki ma wydać oświadczenie w tej sprawie. Póki co menedżer gwiazdy zaapelował o spokój i rozsądek, potwierdzając, że 25-latka jest w stabilnym stanie.