Kora była artystką niepokorną, która zawsze podążała o krok przed aktualnymi muzycznymi modami i miała własną wizję swojej twórczości. Dlatego śmierć Jackowskiej poruszyła wiele osób, które widziały w niej postać wyjątkową i nietuzinkową.
Na trzy miesiące przed swoim odejściem Kora udzieliła wywiadu Pawłowi Piotrowiczowi, w którym poruszająco opowiadała o swoim nieżyjącym mężu:
Im dalej od jego śmierci, tym większy jest jego brak. Oboje robiliśmy w życiu różne rzeczy, razem i osobno, ale jednak stworzyliśmy coś, co do dzisiaj bardzo mocno daje się odczuć. Marek to był absolutnie wybitny kompozytor, a nasz duet postrzegano jako idealny. Wszystko jednak ma swój kres, co wynika nie tylko ze spraw czysto personalnych, ale i życiowych. Marek umarł, mając 67 lat, zdecydowanie za wcześnie. Bardzo to przeżyłam i nie mogłam w to uwierzyć. Brakuje mi go i jako człowieka, i jako kompozytora - wspominała.
Kora mówiła też o planach wydania swojej ostatniej płyty:
David Bowie wydał swoją ostatnią płytę i ja też wydam taką, którą chcę. Ta ostatnia jego płyta to jest arcydzieło. Wiem, że ludzie, którzy jeżdżą na koncerty i identyfikują się z moją muzyką, czekają, aż wyjdę i coś zrobię. Mam wielką chęć, ale jestem w takiej sytuacji, że będę miała niedługo urodziny i będę w wieku Marka, który umarł, mając 67 lat - podkreślała.
Powiem krótko: w życiu najważniejsze jest życie. Jak się je kocha, zaczyna się je doceniać. Dziś jest to łatwiejsze niż kiedyś. Młode pokolenie chce i może bardziej otwarcie realizować swoje marzenia i korzystać z tego, że otworzyliśmy dla nich w 1989 roku granice, które dla większości z nas były zamknięte. Ja należę do pokolenia, które, powiedzmy sobie szczerze, już z półki biorą, jak to mówił mój były basista. I dlatego żyjemy już nie tak intensywnie jak kiedyś, bo się nie da. Borykamy się z różnymi dolegliwościami, ale wierzę, że życie dalej ma sens - podsumowała Jackowska.